Na to, że potrafimy razem być,
ani złotówki do dziś nie postawił nikt,
a tak naprawdę tylko Ty i ja,
słyszymy siebie, wiemy co nam w duszy gra.
ani złotówki do dziś nie postawił nikt,
a tak naprawdę tylko Ty i ja,
słyszymy siebie, wiemy co nam w duszy gra.
Dwa lata później
-Louis bo się spóźnimy! - ostatkami sił ciągnęłam ogromną walizkę do samochodu.
- Już idę kochanie - nagle ujrzałam sylwetkę bruneta wyłaniającą się za drzwi. Zamrugałam kilkakrotnie aby obraz stał się bardziej wyraźny. Serce bez opamiętania zabiło ze zdwojoną siłą. A ręce trzęsły się bez przyczyny. Szybkie spojrzenie chłopaka w moją stronę spowodowało wypuszczenie walizki z rąk. Przestraszyłam się lekko spowodowanym hukiem na co Louis się zaśmiał. Dwa lata razem a on nadal działa na mnie tak samo jak po pierwszym spotkaniu.
- Pośpiesz się zaraz ucieknie nam samolot - powtórzyłam gdy brunet podnosił pakunek z ziemi. Zbliżył się do mnie bardzo mocno i spojrzał głęboko w oczy. Jego ręce oplotły moją talię a oddech zatrzymywał się na karku powodując gęsią skórkę. W tym momencie chciałam zasmakować jego ust. Tylko to się liczyło. Delikatnie uniosłam dłonie gładząc przy tym jego pliczki. Na jego twarzy zagościł uśmiech rozbrajający mnie na wszystkie części. Niepewnie zrobiłam krok do przodu zmniejszając przy tym odległość między nami. Powoli moje ciało przylegało do jego ciała. Nasze usta wreszcie się spotkały. Zalała mnie fala rozkoszy, której nie mogłam opisać. Z każdą sekundą pragnęłam więcej i więcej. Moje delikatne dłonie błądziły po jego plecach co raz zatapiając się w jego brązowych włosach. Zaś jego ciepłe dłonie przylgnęły do moich bioder i nie wypuszczały z uścisku. Lekko odchyliłam głowę aby oddać się całkowicie. Chłopak swoimi pocałunkami pieścił moją szyję schodząc coraz niżej. Nagle ciepłe wargi znalazły się przy moim uchu. Słyszałam dokładnie jego nieunormowany oddech.
- Zaraz spóźnimy się na samolot - wyszeptał i lekko się zaśmiał. Spojrzałam momentalnie w jego oczy i mogłam w nich ujrzeć rozbawienie.
- To na co jeszcze czekamy -furknęłam i nie czekając wsiadłam do auta. Po chwili miejsce kierowcy też zostało zajęte.
- Nie gniewaj się - odparł i położył swoją dłoń na moim kolanie.
- Kierowca kieruje obojgiem rąk - odpowiedziałam i strąciłam rękę z mojej nogi. W milczeniu Louis odpalił samochód i skierował się na lotnisko. W czasie podróży autem zatelefonowała do mnie Emily.
- Za parę godzin się zobaczymy - odparłam odbierając komórkę.
- Nie wiesz jak bardzo się stęskniłam - usłyszałam drżący głos dziewczyny. To nasze pierwsze tak poważne rozstanie.
- Ja też. Jak tam Timi? - na samo wspomnienie o chłopcu uśmiech cisną mi się na usta.
- Wiesz jak wyrósł! - entuzjazm brunetki przekraczał wszelkie możliwości. - Na pewno go nie poznasz - dodała chichocząc.
- Emily to tylko dwa lata - odparłam przewracając oczami.
- Aż dwa lata. Gdyby nie Louis nie zostawiłabyś nas - w tym momencie rozmowa nabrała poważniejszego tonu. Żal jakim darzyła Emily Louisa był przykry. Obojętność oraz traktowanie mojego chłopaka było wręcz okropne. Przez ten okres czasu brak akceptacji wśród mojej rodziny doprowadzał mnie do łez. - Harry by tak nie zrobił - dodała wprowadzają mnie w większy stopień złości.
- Mam już dość słuchania o nim. Rozumiesz! - nie wytrzymałam. Krzyknęłam. Wybuchłam niepohamowaną złość jaka dotąd we mnie siedziała. Natychmiastowo zakończyłam rozmowę nie chcą dalej tego ciągnąć. To przeszłość. Historia niewarta wspomnienia. To moja tajemnica skrywana przed Louisem, bliskimi i światem. Tylko ja wiem jak było naprawdę. Tylko ja wiem co czułam. Tylko ja wiem, że nie ma już nadziei. Jego miłość do mnie wygasła. Tak jak ogień w pewnym momencie znika tak i Harry znikną z mego życia pozostawiając po sobie jedynie bolący od dotyku żar.
- Wszystko w porządku? - troska chłopaka lekko poprawiła mi humor. Spojrzałam na niego posyłając ciepły uśmiech. Kiwnęłam głową i skierowałam wzrok na przemijający obraz za oknem. - Znów Emily namawiała cię do tego abyś wróciła do swojego byłego? Kimkolwiek on jest - kolejny raz cios wymierzony w moje poranione serce.
- Minęły dwa lata od tamtego czasu. Proszę nie zmuszaj mnie do tego. Chcę o tym zapomnieć. Wybrałam ciebie bo cię kocham - spojrzałam na Louisa i czekałam na jego reakcje. Milczał. Nie naciskał. Uniósł lekko jeden kącik ust ku górze i nadal był skupiony na drodze. Doskonale wiedział jak bardzo mi na nim zależy.
- Jesteśmy na miejscu - męski głos wyrwał mnie z transu. Rozejrzałam się dookoła a moim oczom ukazał się strzelisty budynek z napisem "Lotnisko". Leniwie opuściłam samochód i skierowałam się po bagaże. Po chwili znaleźliśmy się w wielkiej hali kierując się na odprawę. Po wszystkich procedurach siedzieliśmy wygodnie w fotelach czekając na start. Wlepiłam swój wzrok w okno żegnając się z zimną Norwegią. Dwa lata spędzone w tym miejscu były cudowne lecz serce chce wrócić do bliskich. Nagle ruszyliśmy, lekko drygnęłam na co momentalnie poczułam na swojej dłoni ciepło Louisa.
- Wszystko będzie dobrze. Obiecuję - cały stres ze mnie zszedł. Mogłam mu zaufać. Jego słowa nigdy nie były rzucone na wiatr.
- Bo jesteśmy razem - dodałam i zamknęłam oczy relaksując się przed całkowitym wystartowaniem.
- A czasami myślisz o sobie? - zapytał z lekkim śmiechem w głosie.
- W mojej głowie jesteś tylko ty - odparłam spoglądając na niego.
- Hej. Tak nie może być. - nagle chłopak podparł się na łokciach zmuszając mnie do siadu półsiedzącego.
- Ale dlaczego? - zapytałam ze zdziwieniem. Poprawiłam swoje blond loki i wpatrywałam się w niego jak w obrazek.
- Spotykamy się codziennie. Jeśli nie jesteśmy razem dzwonimy do siebie. Jestem przekonany, że nie wytrzymasz beze mnie nawet jednego dnia - na jego twarzy pojawił się cwaniacki uśmieszek. Splątał swoje dłonie na klatce piersiowej i czekał na mój ruch.
- Ha.. śmieszny jesteś. To ty nie wytrzymasz beze mnie jednego dnia - odpyskowałam i pokazałam język.
- Zakład? - dłoń Harrego powędrowała w moją stronę. Nie mogłam mu pokazać, że nie dam rady. Udowodnię dla Hazzy, że potrafię.
- Zgoda! - krzyknęłam i uścisnęłam jego dłoń - To do zobaczenia w środę, kochanie - po tych słowach wstałam i chciałam opuścić posesję bruneta.
- A pocałunek na pożegnanie ? - zapytał zszokowany podnosząc się z trawy.
- Mamy zakład - odparłam zadowolona szczerząc się do niego.
-Juliet? - na głos Louisa szybko otworzyłam oczy z lekkim przerażeniem. - Miałaś koszmar? -zapytał z troską.
- Tak, zły sen i tyle - odparłam łapiąc się za głowę.
- Jesteśmy nad Londynem zaraz lądujemy - zakomunikował i powrócił do słuchania muzyki. Poprawiłam się na fotelu i spoglądałam na miasto z lotu ptaka. Dlaczego wspomnienia wracają? Dlaczego ten sam ból się nasila? Powoli zaczynam myśleć, że to jest spowodowane powrotem. Powrotem do szarej nudnej rzeczywistości jakim jest Londyn. Szybko wyrzuciłam z siebie te myśli i spojrzałam na Louisa. Teraz on jest moją kokainą. Teraz dla niego żyję. Teraz w nim mogę znaleźć schronienie. Lekko uśmiechnęłam się w jego stronę i uważnie przyglądałam się ruchom jakie wykonywał podczas słuchania utworów. Z trudnością hamowałam śmiech odwracając przy tym głowę.
- Co? - po chwili całej tej komicznej sytuacji chłopak zorientował się, że chodzi o niego.
- Nic. Czy ja coś mówię? - odpowiedziałam z lekkimi podśmiechujkami.
- To już w spokoju muzyki posłuchać nie można - furkną trochę poirytowany i zapiął pasy bezpieczeństwa a ja zaraz po nim. Po 20 minutach wraz z brunetem opuściłam Londyńskie lotnisko i ruszyliśmy w stronę taksówek.
-Juli! Juli! - z oddali do moich uszu dochodził znany mi głos. Powoli odwróciłam się w daną stronę a moim oczom ukazała się Emily, Timi i Mike. Nagle poczułam przypływ euforii widząc ich po tak długim czasie. Nie orientując się kiedy, mały urwis wtulił się w moje ramiona.
- Hej Timi. Jak ty wyrosłeś - wydusiłam kiedy chłopczyk odkleił się ode mnie.
- Emily ciągle mi to potarza - wtrącił i przybił piątkę z Lou
- No i trochę przybrałeś na sile - zażartował brunet udając, że boli go ręka. Chłopak jedynie się zaśmiał i czekał wraz ze mną na podejście Emily oraz Mika.
- Juliet nareszcie - po chwili znalazłam się w objęciach dziewczyny, która wyściskała mnie za wszystkie czasy - Witaj Louis - dodała z powagą
- Witaj Emily - odparł lekko ją parodiując powodując u mnie zaśmianie się.
- Mam nadzieję, że nie jesteś zmęczona bo musimy nadrobić ten stracony czas - gdy wypowiadała ostatnie słowa spojrzała srogo na bruneta paraliżując go wzrokiem.
- Oj nie wiem Emily. Juli jest trochę osłabiona po locie. Musze się nią dobrze zaopiekować - wtrącił się Tomlinson obejmując mnie przy tym ramieniem.
- Na pewno jeszcze zdążysz. Zabrałeś mi ją na dwa lata to chodź teraz nie utrudniaj nam spotkań - ze słowa na słowo ton brunetki stawał się coraz poważniejszy i głośniejszy.
- Hej uspokójcie się. Emily wpadnę do ciebie wieczorem a teraz daj mi trochę odsapnąć - odparłam i chwyciłam walizki kierując się do auta -Wpadnę wieczorem - krzyknęłam na pożegnanie i pomachałam na koniec. Po parunastu minutach zaparkowaliśmy przed dobrze znanym mi domem. Weszłam do pomieszczenia zaciągając się jego zapachem.
- Tego mi było trzeba - szepnęłam i położyłam się na starej, wytartej kanapie. Po wniesieniu reszty walizek dołączył do mnie Louis wtulając się w zagłębienie mojej szyi.
- Dlaczego nie lubisz się tak z Emily - zaczęłam kolejny raz trudną dla nas rozmowę.
- To ona zaczyna - odparł
- Zachowujecie się jak dzieci - sprostowałam łapiąc się za głowę.
- To nie moja wina, że widzi we mnie wroga i porównuje cały czas do twojego byłego - w tym momencie chłopak miał racje na każdym możliwym kroku dziewczyna przypomina mi o Harrym i mówi, że powinnam na niego czekać.
- Tak wiem. Trochę przesadza. Ale bądź od niej mądrzejszy i nie wszczynaj kłótni - ostatkami sił odpowiedziałam na jego słowa dostając soczystego całusa w ramach przytaknięcia. Lekko się uśmiechnęłam i musnęłam jego wargi na znak, że chcę więcej. Nie musiałam czekać długo na odzew bo po sekundzie jego usta spotkały się z moimi tocząc walkę o dominację. Nasze dłonie błądziły po własnych ciałach szukając jakiegokolwiek punktu zaczepienia. Lekko przechyliłam głowę aby umożliwić dostęp do mojej szyi. Rozpływałam się w jego objęciach chcą pozostać tak na wieki. Nagle dzwoniący telefon przerwał nam tą wspólną chwilę.
- To Emily - odparłam spoglądając na wyświetlacz
- Nie odbieraj - odparł nadal obdarzając mnie namiętnymi pocałunkami. Posłuchałam jego prośby i odłożyłam komórkę na stolik wracając do poprzednich czynności. Po paru sekundach kolejny raz telefon dał znak, że żyje.
- Przepraszam ale odbiorę - zakomunikowałam i nacisnęłam zieloną słuchawkę. - Halo - odparłam
- Hej! Kiedy wpadniesz? - brunetka stawała się coraz bardziej namolna. Doprowadzało to mnie do lekkiej irytacji.
- Tylko po to dzwonisz? - zapytałam unikając kolejny pieszczot Louisa. - Słuchaj Emi dziś nie dam rady. Za to jutro do was przyjdę. Co ty na to? - koniec tego! Teraz ja decyduję kiedy ich odwiedzę lub kiedy zadzwonię. Dość mam przerywania mi chwil z moim chłopakiem.
- Jasne nie ma sprawy - odparła i natychmiastowo się rozłączyła.
- Oooo gratuluję - wtrącił brunet gdy odkładałam telefon na miejsce. Lekko się zaśmiałam i kolejny raz zasmakowałam jego ust.
.......................................................................
No to teraz mogę wam powiedzieć, że nie będzie kolorowo. Znaczy teraz tak sobie myślę czy w tym opowiadaniu były jakieś wesołe chwile?
Przepraszam, że taki krótki i nic nie wnoszący ale tylko dlatego aby w następnym się coś zadziało.
Komentujcie!!! Dzięki temu mam wenę i szybciej dodaje rozdziały.
Jeśli piszę i dodaję za szybko piszcie jeżeli też macie pytania do mnie w związku z opowiadaniem piszcie chętnie porozmawiam na ten temat :)
Ojaciezeszpierdziele! *.* Zaczne od tego, ze bardzo sie ciesze, ze dodalas kolejna czesc w moje urodziny. Chyba najlepszy prezent jaki dzisiaj dostalam. Bardzo ci dziekuje ;) Druga sprawa to taka, ze nie spodziewalam sie, ze Juli przezyje az 2 lata bez Harry'ego! Niezly skok w czasie. Martwi mnie jej koncowe podejscie do Emily i wydaje mi sie, ze ona bedzie miala do niej i Lou o to pretensje. Teraz tylko czekac kiedy Harry sie pojawi i zamiesza (; Nie wiem dlaczego, ale uwielbiam jak w tekscie sa wspomnienia z Hazza, rob takie czesciej, to jest strasznie slodkie :) Kocham i czekam na nastepny rozdzial, oczywiscie C: /Oliff
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny. Ale ja chcę by była już z Harrym, a nie z Louisem, nie pasuje mi on do niej, nie to co Harry!:) Mam wielką nadzieję że spotkają się w następnym rozdziale. Czekam na next!:-)
OdpowiedzUsuńNati:-):-)
Wow wow wow ! ;* jestem zaskoczona takim obrotem spraw ! Mile zaskoczona oczywiście <3 kocham twoje imaginy ^.^ jakoś Juli pasowała mi bardziej do Harry 'ego ... ciekawe co bd w następnej części! :) czekam na następny rozdział z wielką niecierpliwością!;* mam nadzieje ze w następnym pojawi się Harry, albo w końcu Emily powie Juli o co chodzi z tym ze cały czas broni Harry'ego lub karze na niego czekać... hmm... nie mam pojęcia co ona kombinuje !
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci weny kochana! ;*
~Karolina_Styles~ <3
Ciekawe co będzie dalej czekam na następny super opowiadanie
OdpowiedzUsuńAwwww *.* Swietne. Mam nadzieje, ze Harry jeszcze wroci, bo wroci, prawda?
OdpowiedzUsuńKocham i czekam na nn :)
Nareszcie akcja! Nareszcie życie!
OdpowiedzUsuńLubię starcie charakterów :D
Podoba mi się, że widzimy nagły zwrot akcji - część dzieje się teraz, część jest dopowiedziana, żeby czytelnik wiedział, co się działo przez te dwa lata.
Bardzo dobra i przemyślana część :)
No i taka optymistyczna!
Nawet, jeśli nie będzie kolorowo, to czekam na więcej!
W.