wtorek, 26 sierpnia 2014

Rozdział 16


Prędzej czy później
To wszystko wróci.
To, co tak nagle
Wypadło nam z rąk.
...
Prędzej czy później
Los się odwróci.
Wyrówna bilans
Poniesionych strat.


- Juli! - głos chłopaka zdekoncentrował mnie powodując lekkie drygnięcie - Zejdź na dół proszę - dodał i stał oparty o futrynę schodów. Momentalnie zeszłam na dół wlepiając swój wzrok na chłopaka. Brunet lekko się uśmiechną i położył swoje dłonie na moich biodrach. Oplotłam  ręce na jego karku i oboje wpatrywaliśmy się czekając na jakiś ruch. Po kilku sekundach nie wytrzymałam i roześmiałam się powodując to samo u Lou.
- Zawołałeś mnie tylko po to? - spytałam zadziornie i musnęłam jego tak idealne usta.
- Właśnie po to - odpowiedział i uniósł mnie na swoich rękach. Wpatrywałam się w jego tęczówki niczym zahipnotyzowana. Chłopak prowadził mnie prawdopodobnie do kuchni. Delikatnie posadził mnie na stole i wypełnił lukę pomiędzy moimi nogami. Odgarną moje blond loki z szyi i powoli zbliżał się w moją stronę. Po pewnym czasie nasze usta spotkały się, aby po chwili toczyć walkę pomiędzy sobą. Moje dłonie błądziły po jego ciele chcą poznać każdy skrawek jeszcze dogłębniej. Chłodne ręce zatopiłam w jego włosach odchylając przy tym głowę. Szybko poruszałam klatką piersiową chcąc uspokoić oddech. Uniosłam swoje kąciki ust ku górze dostając w prezencie najładniejszy uśmiech na świecie.
- Kocham cię - wyszeptał powodując dreszcze na moim ciele.  W odpowiedzi wtuliłam się w niego oplatając swoje nogi na jego biodrach. Utknęliśmy tak parę minut aż w końcu postanowiłam zeskoczyć na zimne kafelki. Ostatni raz nasze usta połączyły się w jedność gdyż musiałam przygotować się do kolacji z przyjacielem Louisa.
- Pomożesz mi? - spytałam się chłopaka, na co podszedł do mnie i wyją potrzebne produkty z szafek. Po 3 godzinach wszytko było gotowe. Ruszyłam w stronę salonu by trochę odsapnąć przed wyszykowaniem się na spotkanie. Rozsiadłam się wygodnie przed telewizorem i zamknęłam oczy próbując się zrelaksować. Moją kilkuminutową ciszę przerwał telefon. Z oporem podniosłam się z kanapy i odebrałam komórkę.
- No hej Emily - zaczęłam znów opadając na łóżko.
- Jak tam przygotowania do kolacji? -  zapytała natychmiastowo brunetka.
- Wszystko jest gotowe. Teraz tylko pozostało czekać. A co chcesz wpaść? - dopytałam i zaczęłam bawić się włosami
- Nie tylko bym przeszkadzała. A poza tym nie mam gdzie zostawić Timiego - odparła, lecz w głosie było słychać coś innego
- Nie ma problemu możesz śmiało przyjść z Timim dawno go nie widziałam - brunetka była ostatnią deską ratunku nie chciałam być skazana na obecność nieznanych ludzi.
- No sama nie wiem a Louis mówił, kto przyjdzie? - niepewność, ale i też chęć u dziewczyny rosły z każą sekundą.
- Mówił tylko, że przyjdzie jego dobry kolega z dziewczyną - odparłam upijając łyka wody.
- Z dziewczyną?! - zdziwiła się Emily krzycząc do słuchawki - On zwariował - dodała już trochę ciszej.
- Emi, kto zwariował? - natychmiastowo moje oczy powiększyły się kilkukrotnie.
- Yyyy nikt, nikt - jąkała się próbując wyplątać się z tej sytuacji - To, o której mam wpadać? - natychmiastowo zmieniła temat lekko mnie szokując.
- No za godzinę - bąknęłam spoglądając na zegarek.
- Okej to ja lecę się wybierać. Do zobaczenia - odparła i rozłączyła się nie czekając na moją odpowiedź.
- Pa - szepnęłam sama do siebie odkładając telefon na stolik.
- Ktoś dzwonił?  - spytał się Louis wchodząc do pokoju
- Tak, Emily - odpowiedziałam nadal zszokowana. Wpatrywałam się w jeden punkt a w mojej głowie był mętlik. Czy to możliwe? Czy po 2 latach koszmar powróci? Nie to niedorzeczne skąd Harry i Louis by się znali? Chory pomysł.
- Juli? Słuchasz mnie - nagle z amoku wyrwał mnie chłopak
- Co? Coś mówiłeś?  -zapytałam zdezorientowana potrząsając lekko głowę.
- Pytałem się, o czym plotkowałyście - powtórzył i położył rękę na moje barki.
- Zaprosiłam ją na kolację - szepnęłam nadal wlepiając swój wzrok w jeden punkt.
- O to miło - spodziewałam się, że chłopak nie podskoczy z radości, ale lepiej udawał niż Emily. Uśmiechnęłam się w jego stronę i poszłam wybrać się na spotkanie. Nadal miałam w głowie jedno. Harry powtarzający  słowo "wrócę". A jak to prawda? Jeśli za pół godziny stanie w mim progu jak niby nigdy nic? Zauroczy mnie tym samym uśmiechem, co kiedyś i rozdrapie ledwo zagojone rany. Jeśli moje uczucie do Louisa zgaśnie i rozżarzy się do Harrego?
- Nie to jakiś obłęd. To nie może tak się skończyć -  szepnęłam sama do siebie i otworzyłam szafę pełną ubrań. Wybrałam kremową sukienkę i powoli założyłam. Następnie dokończyłam makijaż i fryzurę. Spojrzałam się w lustro i przymrużyłam lekko oczy za mną ktoś stał.
- Pięknie wyglądasz -ten głos, ten aksamitny głos. Moje ręce zaczęły się trząść. Jednak to prawda Harry wrócił. Odwróciłam się, aby zobaczyć go po tylu latach. Opierałam się półki, aby nie upaść. Podniosłam głowę do góry i doznałam szoku. Nikogo tam nie było. Pokój był pusty. Złapałam się głowy lekko się uspokajając. Odetchnęłam kilka razy głęboko i ruszyłam na dół. Kurczowo trzymając się poręczy pokonywałam kolejne stopnie. Serce łomotało mi jak oszalałe. Nagle w domu rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Chwyciłam się barierki obojgiem rąk powodując ich zasinienie.
- Otworzę - usłyszałam cudem głos chłopaka. Miałam lekkie zawroty głowy. Nie mogłam się opanować. Nie byłam gotowa na spotkanie z Harrym.
- Juli! Zejdź tu do nas - stało się spotkanie było coraz bliżej. Zeszłam powoli na dół próbując się uspokoić. Wyszłam za ściany a moim oczom ukazała się śliczna brunetka. Jej alabastrowa cera i zielone oczy idealnie komponowały się z długimi brąz włosami, które  opadały na ramiona. Poczułam się jak osoba wymieniona na lepszy model. Jak śmieć wyrzucony na śmietnik. Nie dziwię się, że mnie zostawił.
- Mery - szepnęła dziewczyna i wyciągnęła w moją stronę rękę.
- Juliet - odpowiedziałam i uścisnęłam dłoń. Chciałam opanować moje ciało. Opanować swoje ruchy nie pokazując, że mi nadal zależy. Właśnie muszę udawać. Grać swoją rolę, aby udowodnić, Harremu, że to koniec. - Zapraszam - kończąc wskazałam ręką salon gdzie był rozstawiony stół. Odwróciłam się, aby tym razem spotkać tak dobrze znaną mi osobę. Aby powiedzieć mu moje imię, które wypowiadał powodując u mnie dreszcze. Abym ja mogła poznać jego imię, które znienawidziłam za to, co mi zrobił. Abym znów spojrzała w jego idealne zielone tęczówki i pokazała, że mi nie zależy.
- Juli poznaj to jest Zack - Louis zrobił krok w bok i odsłonił mi mężczyznę o kruczoczarnych włosach.
- Co? - spytałam z szokowana i spojrzałam  na mężczyznę.
- No mój dobry kolega z Watford. Mówiłem ci - chłopak lekko się zmieszał i czekał na mój ruch.
- A no tak miło mi cię poznać. Zack. Dużo o tobie słyszałam - w końcu udało mi się przedstawić. Odetchnęłam z ulgą po chwili uświadamiając sobie, że jestem skończoną kretynką. Teraz jak się zastanawiam nad tym chce mi się śmiać. Jak tak mogłam w ogóle pomyśleć. Wszyscy razem zasiedliśmy do stołu i zaczęliśmy posiłek.
- A Loui mam jeszcze dla ciebie niespodziankę. Ale to później - odparł mężczyzna zajadając się sałatką.
- Oooo a z jakiej to okazji? - spytał się zszokowany brunet.
- Bez okazji - odpowiedział i puścił oczko do Lou powodując zaśmianie się u niego.
Bardzo polubiłam Mery to sympatyczna osoba. Od razu złapałyśmy kontakt a po pół godzinie dołączyła do nas Emily wraz z Mikiem i Timim i wszyscy razem spędzaliśmy miło czas przy dobrej lampce wina. Nagle po domu rozszedł się głos dzwonka.
- A kto to może być? - zapytałam samą siebie. Wstałam od stołu zabierając za sobą półmisek z resztkami sałatki i chciałam otworzyć nieproszonemu gościowi.
- Poczekaj ja pójdę - odparł Lou i znikną za ścianą. Słyszałam tylko śmiechy i pojedyncze wyrazy. Następnie tupot stup zbliżających się do salony. W środku skręcało mnie z ciekawości, kto to taki? Nagle pojawił się Louis cały zadowolony od ucha do ucha mówiąc:
- Zack to ta niespodzianka? - zapytał odsłaniając chłopaka. Momentalnie wypuściłam półmisek z rąk i złapałam się za usta. A jednak koszmar powrócił.
...........................................................

Mam nadzieję, że was zaskoczyłam i zaciekawiłam :)

Komentujcie!!!!!

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Rozdział 15



Mówisz mi, że mnie potrzebujesz
Potem odchodzisz i się ode mnie odcinasz, poczekaj...
Mówisz, że jest Ci przykro
I nie pomyślałeś, że się odwrócę i powiem:

Jest za późno na przeprosiny, za późno
Powiem już za późno na przeprosiny, za późno


Kilka dni później

Spacerowałam po targu w poszukiwaniu świeżych warzyw na dzisiejszą kolację. Napawałam się zapachem kolorowych kwiatów, dojrzałych warzyw oraz soczystych owoców. Wymijałam sprytnie ludzi kręcą się przy stoiskach. Na ich twarzach było widać jedno byli zabiegani. Nie zauważali niczego prócz czubka własnego nosa. Co było przykre? Nie doceniali tego pięknego świata. Poprawiłam niesforne blond kosmyki z mojej twarzy i z uśmiechem na ustach przystałam przy jednym ze stoisk. Uśmiechnęłam się miło do ekspedientki i poprosiłam o kilka pomidorów. Z wdzięcznością odebrałam moje zakupy i powoli cofałam się do wyjścia gdzie zderzyłam się z kimś przez przypadek.
- Przepraszam zagapiłam się - odparłam lekko zmieszana i spojrzałam na osobę stojącą za mną. Nie wierzyłam własnym oczom. Kilkakrotnie zamrugałam i nadal wpatrywałam się w jeden punkt zapominając o wszystkim, co dzieje się wokół mnie.
- Witaj Juli - z trudem dotarły do mnie te dwa słowa. Stałam jak posąg nie mogą się poruszyć. Czekałam oddychając głęboko.
- Dzień dobry - szepnęłam z trudem i chciałam pójść dalej. Nagle poczułam rękę na moim przedramieniu. Odwróciłam się niepewnie i wymusiłam uśmiech.
- Porozmawiajmy - z dużym zawahaniem przytaknęłam i kierowałam się do wyjścia z bazarku. Przez całą drogę milczeliśmy. W głowie próbowałam sobie wszystko poukładać. Chciałam racjonalnych odpowiedzi, ale to wymagało skoncentrowania z mojej strony.
- Dlaczego nic nie mówisz - ten głos wybił mnie z transu. Lekko potrząsnęłam głową i usiadłam na ławkę. Złapałam się za czoło i wypuściłam powietrze z moich ust. - Wszystko w porządku? - nic nie odpowiedziałam. Jedynie wyprostowałam się i czekałam na rozpoczęcie rozmowy.
- Słuchaj Juli. Przepraszam Cię za mojego syna - nagle kobieta zajęła koło mnie miejsce i niepewnie dotknęła ramienia.
- To nie twoja wina Anne - odparłam i posłałam jej uśmiech.
- Gdybym mu wybiła ten chory pomysł z głowy. To wszystko potoczyłoby się inaczej - w głosie brunetki można było usłyszeć żal. Obarczała się błędami popełnionymi przez syna.
- Widocznie tak miało być - zakomunikowałam. Spuściłam lekko głowę w dół i spojrzałam na kamienny chodnik. Z nerwów bawiłam się palcami chcąc opanować emocje wywołane przez jednego chłopaka.
- Uwierz mi starałam się, że wszystkich sił - kobieta delikatnie masowała moje plecy powodując ukojenie bólu.
- Wierzę - powiedziałam - Nie mam do ciebie żalu. Jedynie, do kogo mam żal to Harry. To on mnie skrzywdził. Nikt inny - dodałam i natychmiast powróciłam do poprzedniej postawy.
- Rozumiem. A teraz jak ci się wiedzie?
- Nie jestem sama, jeśli o to ci chodzi - zakomunikowałam - Jestem już 2 lata z chłopakiem., który jest lekarzem na onkologii. Niedawno wróciłam z Norwegii i próbuję nadal zapomnieć o przeszłości
- To widzę same zmiany. A jesteś szczęśliwa z Louisem? - kobieta ewidentnie dopytywała się o same szczegóły.
- Tak bardzo go kocham i mam nadzieję... Zaraz skąd wiesz jak ma na imię? - nagle mnie olśniło. Jak to możliwe. Skąd ona znała jego imię?
- No wiesz ostatnio byłam na badaniach i akurat lekarzem był doktor Tomlinson - Anne mieszała się w swojej wypowiedzi. Nie wiedziała jak ma z tego wybrnąć. - Słuchaj ja muszę już uciekać - dodała i po chwili zniknęła z moich oczu. Siedziałam na ławce jeszcze kilka minut oszołomiona całą sytuacją. Nie wiedziałam czy mogę wierzyć w to co powiedziała Anne. Z drugiej strony mogła to być prawda co wydawało się absurdem. Z mętlikiem w głowie dotarłam do domu. Postawiłam zakupy w kuchni a następnie opadłam na łóżko chcąc trochę odpocząć. Zamknęłam mimowolnie oczy i próbowałam się zrelaksować. Nagle w całym domu rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Z grymasem na twarzy podniosłam się z kanapy. Otworzyłam drzwi a moim oczom ukazała się Emily. Cały dobry humor wyparował.
- Czegoś potrzebujesz? - zapytałam z powagą i czekałam na reakcję dziewczyny.
- Juli porozmawiajmy. Proszę - szepnęła ze spuszczoną głową.
- Jeśli chcesz gadać o Harrym to zły adres - odparłam sucho i byłam gotowa zamknąć drzwi.
- Nie czekaj. Daj mi to wytłumaczyć - krzyknęła i odepchnęła lekko drzwi. Bez słowa wpuściłam dziewczynę do domu i zaprosiłam do salonu. Zajęłam miejsce na przeciwko niej i przyglądałam się na każdy jej ruch.
- Więc słucham - zaczęłam, gdy nadal milczała.
- Tylko proszę mi nie przerywaj - zakomunikowała, na co przytaknęłam - Ta cała sytuacja z Harrym jest dość dziwna. Nadal wierzę, że wróci i będzie tak jak dawniej. Dlatego cały czas o nim wspominam. Był moim przyjacielem i też przeżyłam jego odejście. A Louis po prostu go nie polubiłam. Ale postaram się go zaakceptować dla ciebie. I przysięgam, że nie pisnę ani słowa o Harrym - przez całą wypowiedz Emily uważnie wsłuchiwałam się w jej słowa. Może faktycznie miała rację. Nigdy nie myślałam w ten sposób.
- Dobrze. Rozumiem i też przepraszam za moje zachowanie nie powinnam tak reagować - odpowiedziałam kończąc całą sprzeczkę. Dziewczyna odetchnęła z ulgą i oparła się wygodnie  o oparcie.
- Nie uwierzysz, kogo dziś spotkałam - zaczęłam chcąc opowiedzieć jej dzisiejsze zajście.
- No, kogo? - spytała z zaciekaniem dziewczyna upijając łyk zimnej wody.
- Annę - odpowiedziałam krótko powodując zachłyśnięcie u dziewczyny. Odeszłam szybko do Emi uderzając ją w plecy po chwili dała znak, że wszystko w porządku. Usiadłam obok niej i wpatrywałam się w dziewczynę.
- Coś mówiła? - zapytała kaszląc nadal brunetka.
- W sumie to nic. Przeprosiła mnie za Harrego. I chciała wiedzieć, co u mnie - zaczęłam - I tu nie zaskoczyła -dodałam
- Czym? - w oczach dziewczyny można było zobaczyć przerażenie.
- Nie wiem skąd znała imię Louisa - odparłam i momentalnie spojrzałam dziewczynie w oczy.
- No wiesz yhmm. No nie wiem może była u niego na badaniach - wyjaśnienia Emily były dość dziwne. Plątała się tak samo jak Anne.
- Tak samo mi powiedziała - stwierdziłam
- No widzisz. Nie masz się, o co martwić - nagle w pokoju pojawił się Lou. Przywitał się ze mną soczystym pocałunkiem i usiadł koło mnie obejmując ramieniem.
- Hej Emily - odparł po chwili przerywając ciszę między nami.
- Hej - odpowiedziała krótko z wymuszonym uśmiechem na ustach. Bez zastanowienia położyłam rękę na kolanie chłopaka i uśmiechnęłam się do niego.
- Nie uwierzycie, co mi się dziś przytrafiło - zaczął cały rozradowany. - Dziś na badania przyszedł do mnie mój dobry kolega - z twarzy chłopaka nie schodził uśmiech - Poznaliśmy się jak zaczynałem moje praktyki jeszcze w Watford. A teraz przywiało go tutaj do Londynu. Zaprosiłem go na kolację jutro. Mam nadzieję, że nie jesteś zła?  -spytał niepewnie Louis i popatrzył na mnie.
- Jasne, nie mam nic przeciwko. Chętnie go poznam - powiedziałam od razu posyłając uśmiech.
- To ja wam nie będę przeszkadzać - dziewczyna nagle poderwała się z kanapy i zaczęła kierować się do wyjścia. Ruszyłam za nią, aby ją odprowadzić.
- Wpadnij do nas jeszcze - stanęłam opierając się o ścianę zaplotłam ręce na klatce piersiowej i czekałam aż Emi nałoży buty.
- Z chęcią, ale nie jutro. Będziesz mieć gościa - odparła i przytuliła mnie na pożegnanie.
- Zdzwonimy się - zakomunikowałam
- Powodzenia jutro. Przyda ci się - lekko się zdziwiłam na słowa dziewczyny, ale od razu zlekceważyłam, bo, w czym by mi się przydało powodzenie? Wróciłam od razu do chłopaka i wtuliłam się w niego czując przyjemne ciepło.
- Pogodziłaś się z Emily - zacząć gładząc mnie po plecach sowimi ciepłymi dłońmi. Przytaknęłam jedynie na jego słowa. - A zapomniałbym ten kolega przyjdzie z dziewczyną - dodał i tym razem zatopił swoje palce w moich włosach.
- Dobrze - odpowiedziałam prawie niesłyszalnie. Jedynym moim marzeniem na teraz był odpoczynek w ramionach Lou. Poprawiłam się na wygodniejszą pozycję i odpłynęłam. Rozpłynęłam się w jego ramionach znajdując ukojenie i spokój.
- Harry? - zapytałam niepewnie zatopiona w jego uścisku.
- Hmmm? - burknąć czekając na moje pytanie. 
- Czy ty w ogóle mnie kochasz? -musiałam usłyszeć to z jego ust.
- Ponad życie. Kocham całą część twojego ciała - odparł powodując u mnie falę przyjemnych dreszczy. Jeszcze bardziej wtuliłam się w jego tors i spojrzałam prosto w oczy. Jego dłoń delikatnie dotknęła mojej twarzy odchylając kosmyki włosów. Połączył nas namiętny pocałunek, w którym mogłam pozostać. Nagle jego wargi przybliżyły się do mojego ucha. 
- I nigdy cię nie zostawię - szepną 
Momentalnie otworzyłam oczy rozglądając się na boki. Oddychałam bardzo szybko łapiąc się za głowę. Spojrzałam na Louisa, który spał jak zabity. Rozejrzałam się jeszcze raz po pokoju gdzie panowały egipskie ciemności. Opadłam mimowolnie na łóżko i wpatrywałam się w sufit. Nagle przypomniał mi się sen. Sen o Harrym. Mimowolna łza spłynęła o moim policzku. A w głowie miałam jeden wyraz "wrócę". Wtuliłam się w bruneta chcą wyrzucić z siebie te myśli. Chcą oderwać się od przeszłości.

................................................................................

No i kolejny rozdział za nami.

Komentujcie!!!!!!!!!!!!

środa, 13 sierpnia 2014

Rozdział 14



Cóż, ja nigdy nie chciałabym widzieć cię smutnego,
Myślałam, że pragniesz dla mnie tego samego.

Do widzenia, mój niedoszły ukochany,
Do widzenia, pozbawiony nadziei śnie...
Staram się o tobie nie myśleć.
Czy nie mógłbyś po prostu pozwolić mi...być?


Promienie słonecznie wpadły przez okno przedzierając się przez śnieżnobiałe firanki. Lekko przymrużyłam oczy spoglądając w tamtą stronę. Moja głowa mimowolnie unosiła się i opadała z powodu oddychania chłopaka. Z nudów zataczałam na jego klatce piersiowej różnokształtne znaki uśmiechając się przy tym. Otwarte okno powodowało lekki wiatr, który głaskał moją skórę. Cienka poszewka przytulona do mojego nagiego ciała powodowała, że czułam się jak motyl latający nad łąką. Niepewnie poprawiłam się bardziej przylegając do ciała Lou. Po chwili  jego ciepła dłoń powędrowała na moje ramię. Lekko się wzdrygnęłam i spojrzałam prosto w jego hipnotyzujące oczy. Posłał mi serdeczny uśmiech i na dzień dobry pocałował w czoło.
- Witaj kochanie - odpowiedziałam i musnęłam delikatnie jego usta.
- Dziękuję - chłopak nachylił się nade mną i wyszeptał mi do ucha to jedno słowo.
- Za co? - zapytałam lekko zszokowana i spojrzałam na niego czekając na odpowiedź
- Za to, że jesteś - odparł i wtulił się we mnie uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch. Uśmiechnęłam się i powoli zatapiałam się w jego uścisku. Zamknęłam oczy i oddałam się chwili.
- Następnym razem uważaj jak chodzisz - odparłam z urazą i ruszyłam przed siebie. 

- Poczekaj - jego głos spowodował ciarki na mojej skórze a silna wola uszła w niepamięć. Jak lalka na sznurkach zatrzymałam się i odwróciłam w jego stronę - Jestem Louis. Przepraszam za to - w tym momencie pokazał na wielką, brązową plamę na mojej koszulce powodując u mnie czerwienienie się. W myślach powtarzałam aby się trochę opanować - Byłem zamyślony. Jeszcze raz przepraszam - w jego głosie można było usłyszeć skruchę. Jego ruchy były idealnie przemyślane. Ten styl, szarmanckość. Juli co się z tobą dzieje!- skarciłam się w myślach i od razu moje poliki zalała fala czerwieni jeszcze większej niż dotąd. 

- Nic się nie stało. Juliet - niepewnie wyciągnęłam rękę w stronę bruneta na co on uścisną ją bardzo delikatnie. 
- Muszę już iść, śpieszę się - powiedział krótko i zanim się zorientowałam stałam sama na środku chodnika z wielką plamą po kawie na ubraniu.
Gdy uniosłam powieki ku górze zaśmiałam się prawie niesłyszalnie na przypomnienie sobie o sytuacji poznania się z Louisem.
- Musimy wstawać - powiedziałam niechętnie i wyswobodziłam się z ciepłego uścisku chłopaka.
- Jeszcze 5 minut - odburkną i znów przyciągną mnie do siebie.
- Dziś idziesz do pracy. Pacjenci czekają a ja jestem umówiona z Emily - odparłam i spojrzałam na niego czekając na uwolnienie. Po chwili leżałam sama na wielkim łóżku i obserwowałam zachowanie chłopaka. Po paru minutach sama podniosłam się z pościeli i ruszyłam do łazienki. Po opuszczeniu pomieszczenia do kuchni zwabił mnie aromatyczny zapach kawy. Usiadłam wygodnie na przeciwko Lou nalewając sobie dobrej dawki kofeiny.
- Pójdziemy gdzieś po twojej pracy?  - spytałam odstawiając kubek na miejsce
- Romantyczny spacer? - jego figlarny wzrok zlustrował mnie całą powodując zalanie się rumieńcem.
- Może? - odparłam - Przyjdę po ciebie do szpitala - dodałam i posłałam w jego stronę uśmiech.
- Nie mogę się doczekać - odpowiedział i ruszył w stronę wyjścia. - Kończę o 16 - zakomunikował i wyszedł z mieszkania. Rozejrzałam się po pustym salonie i uśmiechnęłam się sama do siebie.  To mieszkanie ma urok - pomyślałam i ruszyłam do przedpokoju. Spojrzałam na komodę tym razem zapełnioną zdjęciami Louisa i moich. Delikatnie dotknęłam jednej z ramek a następnie założyłam wygodne buty. Opuściłam mieszkanie zamykając zamek i skierowałam się w stronę domu Emily. Spacerowałam  po londyńskich uliczkach a wiatr targał moje włosy. Rozglądałam się na wszystkie strony przypominając sobie  miejsca warte zapamiętania. Po parunastu minutach znalazłam się pod dębowymi drzwiami przyozdobionymi różnokolorowymi kwiatami. Powoli pokonywałam kolejne stopnie schodów zbliżając się do dzwonka. Ciężko odetchnęłam i nacisnęłam guziczek czekając na wpuszczenie. Moim oczom ukazał się Timi uśmiechnięty od ucha do ucha.
- Hej smyku. Jest Emily? - zapytałam czochrając malca po czuprynie.
- Tak siedzi z Mikiem i coś ogląda - odparł wyrywając się z mojego uścisku.
-Zaprowadzisz mnie? - spytałam i wyciągnęłam rękę w stronę chłopca.
- Jasne. Chodź  - krzykną i złapał mnie za dłoń ciągnąc w głąb domu. Z trudem udało mi się zdjąć buty z powodu poganiającego mnie Tima.
- Juli a pobawisz się ze mną? Mam nowe zabawki - na twarzy chłopczyka można było zobaczyć zadowolenie.
- Jasne, z miłą chęcią. A skąd masz te nowe zabawki? - chciałam trochę dłużej porozmawiać z Timim i nadrobić ten stracony czas.
- Harry mi kupił na urodziny - zakomunikował lekko się krępując - Mój nowy kolega - dodał natychmiastowo i niepewnie się uśmiechną.
- To masz super kolegę - sprostowałam i ruszyłam do salonu. Bez zauważenia usiadłam na fotelu i przyglądałam się jak Mike i Emily zawzięcie szukają czegoś na laptopach. Przez dobre parę sekund przyglądałam się skupieniu na ich twarzy oraz zakłopotaniu. Lekko odchrząknęłam i czekałam na reakcję.
- O Juli! - zszokowanie u dziewczyny było lekko przerażające. - Nie zauważyłam cię. Przepraszam - odparła i zamknęła powoli laptop odstawiając go na półkę.
- Timi cię wpuścił ? - Mike nadal pochłonięty laptopem wydukał pojedyncze zdanie.
- Tak. Mam nadzieję, że nie mieliście nic przeciwko?
- Nie skądże - zaprzeczył od razu  i odstawił laptop na łóżko - Idę zrobić herbatę, ktoś chętny? - podniósł się z kanapy i zwrócił się do nas.
- Nie dziękuję - odparłam i lekko się uśmiechnęłam.
- Juli poczekasz chwilę pójdę tylko po pranie - brunetka zwróciła się do mnie czekają na odpowiedź.
- Jasne, leć - szepnęłam i rozsiadłam się wygodnie na fotelu. Po chwili gdy upewniłam się, że nikogo nie ma w pokoju podeszłam do jednego z laptopów i ostrożnie go otworzyłam. Z drżącymi rękoma przesuwałam myszką w dół aby wyświetlić całkowicie stronę. " Klinika walki z rakiem" - profilaktyka. W moich oczach pojawiły się łzy. Od razy w mojej głowie pojawiły się najczarniejsze scenariusze. Nawrót choroby u Timiego byłoby niczym cios prosto w serce. Gdy usłyszałam dziewczynę zbliżającą się do pokoju ze stertą ubrań zamknęłam momentalnie komputer i usiadłam na fotel opanowując szklane oczy.
- Wybacz ale trochę się tego nazbierało - powiedziała z trudem kładąc ubrania na łóżko.
- Z chęcią ci pomogę - zaproponowałam i podeszłam do dziewczyny siadają na przeciw niej.
- Cieszysz się, że wróciłaś? - zapytała biorąc pierwszą bluzkę by ją poskładać.
- Oczywiście. Tęskniłam za wami. Norwegia to piękny kraj ale to nie to samo co Londyn - w moich oczach pojawił się iskierki. Dokładnie złożyłam małą bluzeczkę Tima i odłożyłam ją na stertę innych ubrań.
- Pamiętasz jak robiłyśmy pierwsze nasze pranie - na te słowa wybuchłam niepohamowanym śmiechem. - Ta piana w całej łazience - dodała znów nie powstrzymując śmiechu.
- Tim miał niezłą zabawę a twoja mam dużo sprzątania - odparłam wycierając pojedynczą łzę spowodowaną śmiechem.
- Dostałyśmy zakaz prania ubrań na miesiąc - w tym momencie Emi złapała się za brzuch trochę się uspokajając.
- Dla mnie to była jak nagroda - wtrąciłam lekko chichocząc. -Stare dobre czasy -odparłam po chwili spoglądając w okno.
- Hej, Juli coś się stało? - nagle na twarzy brunetki można było zobaczyć zmartwienie.
- To ty mi powiedz Emily - zwróciłam się do brunetki z powagą na twarzy. Powoli wstałam podchodząc do okna. Dziewczyna odłożyła kolorowy skrawek materiału i podsunęła się niepewnie na róg łóżka.
-Nie wiem o czym mówisz - odpowiedziała. Jej wzrok skutecznie uciekła od mojego.  Jej zachowanie ewidentnie o czym świadczyło.
- Doskonale wiesz Emily. Ukrywasz prawdę bo myślisz, że nie będę cierpieć - powoli zbliżałam się do dziewczyny aby ją zmusić do powiedzenia mi prawdy.
- Ale skąd o tym wiesz? Przecież on się ukrywa. Nie chce cię spotkać - to co wygadywała Emi było nonsensem. Lekko się zdziwiłam i popatrzyłam na nią z niedowierzaniem.
- O czym ty mówisz?  - zapytałam nadal nie wiedząc o co chodzi.
- A o czym ty mówisz? - kolejny raz zachowanie dziewczyny było dość podejrzane.Podeszłam szybkim krokiem do laptopa i otworzyłam go powodując wyświetlenie strony. 
- O tym, że Timi ma nawrót choroby - szepnęłam aby chłopiec niczego nie usłyszał. Zmarszczyłam lekko czoło i czekałam na reakcję. Na kilka słów wyjaśnienia. - Przecież bym wróciła wcześniej. Louis polecił by jakiegoś dobrego specjalistę - wpadłam w amok. W głowie miałam tysiąc myśli na minutę jak pomóc temu biednemu chłopczykowi.
- Juli! Opanuj się! - nagle krzyk brunetki mnie ocucił.  -Usiądź zaraz ci to wszystko wytłumaczę - powoli zajęłam miejsce i czekałam na wyjaśnienia. - Timi nie jest chory. Sprawdzałam te kliniki na wszelki wypadek. W końcu gdzieś musi mieć badania kontrolne. A jeśli by coś się działo powiedziałabym ci jako pierwszej - odetchnęłam. W tym momencie spadł mi kamień z serca. Wypuściłam duży haust powietrza z ust i złapałam się za głowę głęboko oddychając.
- Nie wiesz jak mi ulżyło - wysapałam i oparłam się o miękkie siedzenie fotela. - Zastanawia mnie tylko jeden fakt - przerwałam panującą między nami ciszę. Dziewczyna spojrzała na mnie czekając na rozwinięcie mojej wypowiedzi. - Kto się ukrywa i kto nie chce mnie spotkać? - nadal wpatrywałam się w brunetkę czekając na wyjaśnienia.
- A to nikt ważny. Było minęło. Szkoda gadać - histeryczne zaśmianie się Emily nie świadczyło dobrze o tej całej sytuacji. Ona coś wiedziała tylko nie chciała mi o tym powiedzieć. Postanowiłam odpuścić. I tak nie usłyszałabym konkretnej odpowiedzi na moje pytania.
- Jeszcze mam jedno pytanie - zaczęłam powodując zestresowanie się przyjaciółki - Dlaczego tak bardzo nie lubisz Louisa? - dokończyłam zrzucając cały stres z ramion Emi.
- Po prostu nie przepadam za nim a on chyba za mną też - zaczęła bardzo spokojnie. - Moim zdaniem nie jest ciebie wart i wasz związek to czysta fikcja.
- Fikcją nazywasz dwa lata spędzone razem? - to był jakiś obłęd.
- Znaczy. Oj Juli wiesz o co mi chodzi. To nie jest facet dla ciebie. Jeszcze się na nim przejedziesz zobaczysz - dziewczyna podeszła do mnie powoli i położyła swoje dłonie na moich ramionach.
- A twoim zdaniem kto jest dla mnie odpowiedni? - zapytałam znając już odpowiedź.
- Harry -szepnęła i cofnęła się lekko do tyłu.
- A czy widzisz go tutaj? Bo ja nie! A czy widziałaś go przez ostatnie dwa lata? Bo ja też nie! - kipiało ode mnie złością. Emanowałam złem co mnie bardzo martwiło. - A czy do cholery jasnej nie może zrozumieć, że to on mnie zostawił jak tchórz przez jakiś pieprzony list! -krzyczałam. Krzyczałam ze wściekłości, że tak bliska mi osoba nie mogła pojąć jaką krzywdę mi wyrządził jeden chłopak.- Ten rozdział w moim życiu się zakończył i nie chcę do niego wracać. Zrozumiałaś?! - z wyrzutami sumienia musiałam w taki a nie inny sposób uświadomić to dla Emily bo do tej pory nie dałaby mi spokoju. Dziewczyna jedynie pomachała głową
- Ej może trochę spokojniej! - nagle wkroczył Mike pomiędzy nas uspokajając całą tą napiętą sytuację. Dałam upust złościom. Wpatrywałam się tępo w dziewczynę a mimowolna łza spływała po moim policzku.
- Juli nie obraź się ale powinnaś już pójść - odparł Mike zwracając się w moim kierunku.
- Tak chyba tak - odpowiedziałam trochę otumaniona. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje.
-Nieee. Juli miła się ze mną pobawić - smutny głos chłopczyka rozbrzmiał po pokoju.
- Innym razem Timi. Obiecuję - zwróciłam się do chłopca a następnie w stronę wyjściowych drzwi.
- Juli przepraszam. Nie chciałam żeby tak wyszło - w progu dogoniła mnie Emi ze szklanymi jak tafla jeziora oczami.
- Ale wyszło - rzuciłam na pożegnanie i skierowałam się do mieszkania. Mijałam ulice, ludzi jak zwykły cień. Nie wiedziałam co wokół mnie się dzieje. Weszłam do ciemnego pokoju i otworzyłam małą szufladkę. Z pod stery papierów wyciągnęłam pogięte zdjęcie na którym jesteśmy razem. Wpatrywałam się w fotografię dobre parę minut.
- Oj Harry nie wygłupiaj się - powiedziałam ustawiając aparat na statywie. 
- Ale wiesz, że nie lubię zdjęć - odpowiedział nadal strzelając głupie miny.
- Jedno zdjęcie ci nie zaszkodzi a zwłaszcza, że dziś nasza rocznica - zakomunikowałam i podbiegłam szybko aby mieć trochę czasu przed samowyzwalaczem. Harry jak nigdy ustawił się do zdjęcia. 3..2..1 Nagle zostałam uniesiona do góry.
- Wariat - krzyknęłam i zaczęłam się śmiać. 
- Za to mnie kochasz - szepną i razem upadliśmy na trawę 
- Na zabój - i w tym momencie połączył nas namiętny pocałunek 
Położyłam się na pościelone łóżko i tępo wpatrywałam się w biały sufit. Pomiętolona fotografia bezwładnie wypadła mi z rąk upadając na ziemię. W głowie miałam pustkę. Nie wiedziałam nic. Dlaczego? Jak? I po co? Mnie zostawił.
-Kochanie? Gdzie jesteś? - po domu rozbrzmiał głos Louisa. Nie odzywałam się. Milczałam. Nagle drzwi do sypialni lekko się uchyliły. - Wszędzie cię szukam - odparł - Hej co się stało?  -zapytał z troską kładąc się koło mnie. Bez zastanowienia wtuliłam się w jego rozgrzane ciało i zaczęłam płakać. - Emily? -zapytał a ja jedynie pokiwałam głową. - Zabiję ją - wysyczał przez zęby i był gotowy pójść do ich mieszkania.
- Nie poczekaj to nie ma sensu - zatrzymałam go zbierając się powoli na odwagę. Usiadłam na róg łóżka i schyliłam się po zmientolony kawałek papieru. Bez zastanowienia podeszłam do kosza i wyrzuciłam go do śmieci. Tam gdzie jego miejsce. - Chcę ci powiedzieć o co tak naprawdę chodzi - podeszłam niepewnie do chłopaka i usiadłam koło niego. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam najbardziej bolesną historię mojego życia. Czułam się jakbym przeżywała to na nowo. Z każdym wypowiedzianym słowem wyobrażałam sobie daną sytuację.
-Nie był ciebie wart - szepną Louis gdy skończyłam mówić. Spojrzałam na niego mówiąc niemo dziękuję i musnęłam delikatnie jego usta nie czekając na oddanie pocałunku. Opadliśmy powoli na pościel zatapiając się we własnych objęciach. 

...................................................

Z tego miejsca chcę przeprosić za tyle gifów ale chciałam abyście tak wyobrazili sobie te sceny.
Dałam też gify z Mikiem oraz Emily bo tak ich sobie wyobrażam przepraszam jeśli komuś popsułam wyobrażenie.

Mam nadzieję, że rozdział się podoba :)

Komentujcie!!!!!

PS: Polecam film "Porwanie" jeśli ktoś nie oglądał ;)

sobota, 9 sierpnia 2014

Rozdział 13




Na to, że potrafimy razem być,
ani złotówki do dziś nie postawił nikt,
a tak naprawdę tylko Ty i ja,
słyszymy siebie, wiemy co nam w duszy gra.

Dwa lata później 


-Louis bo się spóźnimy! - ostatkami sił ciągnęłam ogromną walizkę do samochodu.
- Już idę kochanie - nagle ujrzałam sylwetkę bruneta wyłaniającą się za drzwi. Zamrugałam kilkakrotnie aby obraz stał się bardziej wyraźny. Serce bez opamiętania zabiło ze zdwojoną siłą. A ręce trzęsły się bez przyczyny. Szybkie spojrzenie chłopaka w moją stronę spowodowało wypuszczenie walizki z rąk. Przestraszyłam się lekko spowodowanym hukiem na co Louis się zaśmiał. Dwa lata razem a on nadal działa na mnie tak samo jak po pierwszym spotkaniu.
- Pośpiesz się zaraz ucieknie nam samolot - powtórzyłam gdy brunet podnosił pakunek z ziemi. Zbliżył się do mnie bardzo mocno i spojrzał głęboko w oczy. Jego ręce oplotły moją talię a oddech zatrzymywał się na karku powodując gęsią skórkę. W tym momencie chciałam zasmakować jego ust. Tylko to się liczyło. Delikatnie uniosłam dłonie gładząc przy tym jego pliczki. Na jego twarzy zagościł uśmiech rozbrajający mnie na wszystkie części. Niepewnie zrobiłam krok do przodu zmniejszając przy tym odległość między nami. Powoli moje ciało przylegało do jego ciała. Nasze usta wreszcie się spotkały. Zalała mnie fala rozkoszy, której nie mogłam opisać. Z każdą sekundą pragnęłam więcej i więcej. Moje delikatne dłonie błądziły po jego plecach co raz zatapiając się w jego brązowych włosach. Zaś jego ciepłe dłonie przylgnęły do moich bioder i nie wypuszczały z uścisku. Lekko odchyliłam głowę aby oddać się całkowicie. Chłopak swoimi pocałunkami pieścił moją szyję schodząc coraz niżej. Nagle ciepłe wargi znalazły się przy moim uchu. Słyszałam dokładnie jego nieunormowany oddech.
- Zaraz spóźnimy się na samolot - wyszeptał i lekko się zaśmiał. Spojrzałam momentalnie w jego oczy i mogłam w nich ujrzeć rozbawienie.
- To na co jeszcze czekamy  -furknęłam i nie czekając wsiadłam do auta. Po chwili miejsce kierowcy też zostało zajęte.
- Nie gniewaj się - odparł i położył swoją dłoń  na moim kolanie.
- Kierowca kieruje obojgiem rąk - odpowiedziałam i strąciłam rękę z mojej nogi. W milczeniu Louis odpalił samochód i skierował się na lotnisko. W czasie podróży autem zatelefonowała do mnie Emily.
- Za parę godzin się zobaczymy - odparłam odbierając komórkę.
- Nie wiesz jak bardzo się stęskniłam - usłyszałam drżący głos dziewczyny. To nasze pierwsze tak poważne rozstanie.
- Ja też. Jak tam Timi? - na samo wspomnienie o chłopcu uśmiech cisną mi się na usta.
- Wiesz jak wyrósł! - entuzjazm brunetki przekraczał wszelkie możliwości. - Na pewno go nie poznasz - dodała chichocząc.
- Emily to tylko dwa lata - odparłam przewracając oczami.
- Aż dwa lata. Gdyby nie Louis nie zostawiłabyś nas - w tym momencie rozmowa nabrała poważniejszego tonu. Żal jakim darzyła Emily Louisa był przykry. Obojętność oraz traktowanie mojego chłopaka było wręcz okropne. Przez ten okres czasu brak akceptacji wśród mojej rodziny doprowadzał mnie do łez. - Harry by tak nie zrobił - dodała wprowadzają mnie w większy stopień złości.
- Mam już dość słuchania o nim. Rozumiesz! - nie wytrzymałam. Krzyknęłam. Wybuchłam niepohamowaną złość jaka dotąd we mnie siedziała. Natychmiastowo zakończyłam rozmowę nie chcą dalej tego ciągnąć. To przeszłość. Historia niewarta wspomnienia. To moja tajemnica skrywana przed Louisem, bliskimi i światem. Tylko ja wiem jak było naprawdę. Tylko ja wiem co czułam. Tylko ja wiem, że nie ma już nadziei. Jego miłość do mnie wygasła. Tak jak ogień w pewnym momencie znika tak i Harry znikną z mego życia pozostawiając po sobie jedynie bolący od dotyku żar.
- Wszystko w porządku? - troska chłopaka lekko poprawiła mi humor. Spojrzałam na niego posyłając ciepły uśmiech. Kiwnęłam głową i skierowałam wzrok na przemijający obraz za oknem. - Znów Emily namawiała cię do tego abyś wróciła do swojego byłego? Kimkolwiek on jest - kolejny raz cios wymierzony w moje poranione serce.
- Minęły dwa lata od tamtego czasu. Proszę nie zmuszaj mnie do tego. Chcę o tym zapomnieć. Wybrałam ciebie bo cię kocham - spojrzałam na Louisa i czekałam na jego reakcje. Milczał. Nie naciskał. Uniósł lekko jeden kącik ust ku górze i nadal był skupiony na drodze. Doskonale wiedział jak bardzo mi na nim zależy.
- Jesteśmy na miejscu - męski głos wyrwał mnie z transu. Rozejrzałam się dookoła a moim oczom ukazał się strzelisty budynek z napisem "Lotnisko". Leniwie opuściłam samochód i skierowałam się po bagaże. Po chwili znaleźliśmy się w wielkiej hali kierując się na odprawę. Po wszystkich procedurach siedzieliśmy wygodnie w fotelach czekając na start. Wlepiłam swój wzrok w okno żegnając się z zimną Norwegią. Dwa lata spędzone w tym miejscu były cudowne lecz serce chce wrócić do bliskich. Nagle ruszyliśmy, lekko drygnęłam na co momentalnie poczułam na swojej dłoni ciepło Louisa.
- Wszystko będzie dobrze. Obiecuję - cały stres ze mnie zszedł. Mogłam mu zaufać. Jego słowa nigdy nie były rzucone na wiatr.
- Bo jesteśmy razem - dodałam i zamknęłam oczy relaksując się przed całkowitym wystartowaniem.
 - A czasami myślisz o sobie? - zapytał z lekkim śmiechem w głosie.
- W mojej głowie jesteś tylko ty - odparłam spoglądając na niego.
- Hej. Tak nie może być. - nagle chłopak podparł się na łokciach zmuszając mnie  do siadu półsiedzącego.
- Ale dlaczego? - zapytałam ze zdziwieniem. Poprawiłam swoje blond loki i wpatrywałam się w niego jak w obrazek.
- Spotykamy się codziennie. Jeśli nie jesteśmy razem dzwonimy do siebie. Jestem przekonany, że nie wytrzymasz beze mnie nawet jednego dnia - na jego twarzy pojawił się cwaniacki uśmieszek. Splątał swoje dłonie na klatce piersiowej i czekał na mój ruch.
- Ha.. śmieszny jesteś. To ty nie wytrzymasz beze mnie jednego dnia - odpyskowałam i pokazałam język.
- Zakład? - dłoń Harrego powędrowała w moją stronę. Nie mogłam mu pokazać, że nie dam rady. Udowodnię dla Hazzy, że potrafię.
- Zgoda! - krzyknęłam i uścisnęłam jego dłoń - To do zobaczenia  w środę, kochanie - po tych słowach wstałam i chciałam opuścić posesję bruneta.
- A pocałunek na pożegnanie ? - zapytał zszokowany podnosząc się z trawy.
- Mamy zakład - odparłam zadowolona szczerząc się do niego.

-Juliet? - na głos Louisa szybko otworzyłam oczy z lekkim przerażeniem. - Miałaś koszmar? -zapytał z troską.
- Tak, zły sen i tyle - odparłam łapiąc się za głowę.
- Jesteśmy nad Londynem zaraz lądujemy - zakomunikował i powrócił do słuchania muzyki. Poprawiłam się na fotelu i spoglądałam na miasto z lotu ptaka. Dlaczego wspomnienia wracają? Dlaczego ten sam ból się nasila? Powoli zaczynam myśleć, że to jest spowodowane powrotem. Powrotem do szarej nudnej rzeczywistości jakim jest Londyn. Szybko wyrzuciłam z siebie te myśli i spojrzałam na Louisa. Teraz on jest moją kokainą. Teraz dla niego żyję. Teraz w nim mogę znaleźć schronienie. Lekko uśmiechnęłam się w jego stronę i uważnie przyglądałam się ruchom jakie wykonywał podczas słuchania utworów. Z trudnością hamowałam śmiech odwracając przy tym głowę.
- Co? - po chwili całej tej komicznej sytuacji chłopak zorientował się, że chodzi o niego.
- Nic. Czy ja coś mówię? - odpowiedziałam z lekkimi podśmiechujkami.
- To już w spokoju muzyki posłuchać nie można - furkną trochę poirytowany i zapiął pasy bezpieczeństwa a ja zaraz po nim. Po 20 minutach wraz z brunetem opuściłam Londyńskie lotnisko i ruszyliśmy w stronę taksówek.
-Juli! Juli! - z oddali do moich uszu dochodził znany mi głos. Powoli odwróciłam się w daną stronę a moim oczom ukazała się Emily, Timi i Mike. Nagle poczułam przypływ euforii widząc ich po tak długim czasie. Nie orientując się kiedy, mały urwis wtulił się w moje ramiona.
- Hej Timi. Jak ty wyrosłeś - wydusiłam kiedy chłopczyk odkleił się ode mnie.
- Emily ciągle mi to potarza - wtrącił i przybił piątkę z Lou
- No i trochę przybrałeś na sile - zażartował brunet udając, że boli go ręka. Chłopak jedynie się zaśmiał i czekał wraz ze mną na podejście Emily oraz Mika.
- Juliet nareszcie - po chwili znalazłam się w objęciach dziewczyny, która wyściskała mnie za wszystkie czasy - Witaj Louis - dodała z powagą
- Witaj Emily - odparł lekko ją parodiując powodując u mnie zaśmianie się.
- Mam nadzieję, że nie jesteś zmęczona bo musimy nadrobić ten stracony czas - gdy wypowiadała ostatnie słowa spojrzała srogo na bruneta paraliżując go wzrokiem.
- Oj nie wiem Emily. Juli jest trochę osłabiona po locie. Musze się nią dobrze zaopiekować - wtrącił się Tomlinson obejmując mnie przy tym ramieniem.
- Na pewno jeszcze zdążysz. Zabrałeś mi ją na dwa lata to chodź teraz nie utrudniaj nam spotkań - ze słowa na słowo ton brunetki stawał się coraz poważniejszy i głośniejszy.
-  Hej uspokójcie się. Emily wpadnę do ciebie wieczorem a teraz daj mi trochę odsapnąć - odparłam i chwyciłam walizki kierując się do auta  -Wpadnę wieczorem - krzyknęłam na pożegnanie i pomachałam na koniec. Po parunastu minutach zaparkowaliśmy przed dobrze znanym mi domem. Weszłam do pomieszczenia zaciągając się jego zapachem.
- Tego mi było trzeba - szepnęłam i położyłam się na starej, wytartej kanapie. Po wniesieniu reszty walizek dołączył do mnie Louis wtulając się w zagłębienie mojej szyi.
- Dlaczego nie lubisz się tak z Emily - zaczęłam kolejny raz trudną dla nas rozmowę.
- To ona zaczyna - odparł
- Zachowujecie się jak dzieci - sprostowałam łapiąc się za głowę.
- To nie moja wina, że widzi we mnie wroga i porównuje cały czas do twojego byłego - w tym momencie chłopak miał racje na każdym możliwym kroku dziewczyna przypomina mi o Harrym i mówi, że powinnam na niego czekać.
- Tak wiem. Trochę przesadza. Ale bądź od niej mądrzejszy i nie wszczynaj kłótni - ostatkami sił odpowiedziałam na jego słowa dostając soczystego całusa w ramach przytaknięcia. Lekko się uśmiechnęłam i musnęłam jego wargi na znak, że chcę więcej. Nie musiałam czekać długo na odzew bo po sekundzie jego usta spotkały się z moimi tocząc walkę o dominację. Nasze dłonie błądziły po własnych ciałach szukając jakiegokolwiek punktu zaczepienia. Lekko przechyliłam głowę aby umożliwić dostęp do mojej szyi. Rozpływałam się w jego objęciach chcą pozostać tak na wieki. Nagle dzwoniący telefon przerwał nam tą wspólną chwilę.
- To Emily - odparłam spoglądając na wyświetlacz
- Nie odbieraj - odparł nadal obdarzając mnie namiętnymi pocałunkami. Posłuchałam jego prośby i odłożyłam komórkę na stolik wracając do poprzednich czynności. Po paru sekundach kolejny raz telefon dał znak, że żyje.
- Przepraszam ale odbiorę - zakomunikowałam i nacisnęłam zieloną słuchawkę. - Halo - odparłam
- Hej! Kiedy wpadniesz? - brunetka stawała się coraz bardziej namolna. Doprowadzało to mnie do lekkiej irytacji.
- Tylko po to dzwonisz? - zapytałam unikając kolejny pieszczot Louisa. - Słuchaj Emi dziś nie dam rady. Za to jutro do was przyjdę. Co ty na to? - koniec tego! Teraz ja decyduję kiedy ich odwiedzę lub kiedy zadzwonię. Dość mam przerywania mi chwil z moim chłopakiem.
- Jasne nie ma sprawy - odparła i natychmiastowo się rozłączyła.
- Oooo gratuluję - wtrącił brunet gdy odkładałam telefon na miejsce. Lekko się zaśmiałam i kolejny raz zasmakowałam jego ust.

.......................................................................

No to teraz mogę wam powiedzieć, że nie będzie kolorowo. Znaczy teraz tak sobie myślę czy w tym opowiadaniu były jakieś wesołe chwile?

Przepraszam, że taki krótki i nic nie wnoszący ale tylko dlatego aby w następnym się coś zadziało.

Komentujcie!!!  Dzięki temu mam wenę i szybciej dodaje rozdziały.

Jeśli piszę i dodaję za szybko piszcie jeżeli też macie pytania do mnie w związku z opowiadaniem piszcie chętnie porozmawiam na ten temat :)



środa, 6 sierpnia 2014

Rozdział 12


Kolejny dzień staram się pozbierać,
niewiele o tym wiem.
Kolejny dzień staram się zrozumieć,
co zdarzyło się.


Stałam pośród różnorodnych kwiatów napawając się ich wonią. Opuszkami palców dotykałam kielichów, które pozostawiały swój pyłek. Skierowałam swój wzrok na chmury uśmiechając się do nich. Odpoczywałam. Czułam się zrelaksowana, oderwana od spraw codziennych. 
- Juliet? - nagle tą błogą ciszę przerwał mi męski głos. Niepewnie odwróciłam się w jego stronę aby upewnić się kto śmie mi przeszkadzać. Niestety nikogo nie zobaczyłam co mnie lekko zirytowało. 
- Juliet, jestem tutaj - znów ten sam głos doszedł do moich uszu. Nagle w oddali zauważyłam męską posturę. Zaczęłam kierować się w jej kierunku. Co kilka kroków obraz stawała się coraz wyraźniejszy. 
- Louis? - byłam zszokowana. Co on tutaj robi. Przecież nie znamy się dobrze. Rozmawialiśmy zaledwie dwa raz. 
- Juliet, tutaj - znów ten sam głos doszedł do moich uszu. Moje nogi niosły mnie w tamtym kierunku z co raz szybszym tempem. Poczułam wiatr we włosach, który tarmosił je we wszystkie strony. Teraz dzieliło nas kilka kroków. 
- Louis? - zawahałam się. Mężczyzna stał do mnie tyłem co mnie lekko przerażało. Powoli wyciągałam rękę w jego kierunku aby dotknąć jego ramienia, poczuć jego ciepło. Cofnęłam się szybko do tyłu z powodu odwracającego się Louisa. Mój oddech stał się płytki i niepohamowany. Nie mogłam się opanować. Ręce drżały mi jak oszalałe. Nogi robiły się coraz bardziej niestabilne. Momentalnie gdy ujrzałam twarz chłopaka moja ręka powędrowała w okolice ust. Zamrugałam kilkakrotnie powiekami nadal nie wierząc w to co widzę. 
- To niemożliwe  szepnęłam i w tym samym momencie wyciągnęłam rękę aby upewnić się, że to nie jest zjawa. 
- Juliet, jestem tutaj - znów ten sam głos sparaliżował mnie od stóp do głów. 
- Harry? To na prawdę ty? - w moich oczach pojawiły się łzy. Czy to może być prawdą? Czy ja śnię. 
- To ja. Jestem tu bo cię kocham - nagle coś mnie zakuło w samym środku. Chwyciłam się za tamto miejsce i spojrzałam na Harrego a następnie znów na moją rękę. Była cała zakrwawiona. Czerwona ciecz sączyła się po mojej dłoni. Nie zrobiło to na mnie wrażenia. 
- Kłamiesz! - krzyknęłam unosząc rękę do góry. - Gdybyś mnie kochała byłbyś ze mną nadal. - dodałam znów łapiąc się za bolące miejsce. 
- Musiałem - szepną i zbliżał się do mnie. 
- Musiałeś? Dlaczego wytłumacz mi to! - zażądałam i cofnęłam się do tyłu na co brunet staną w miejscu. 
- W swoim czasie Juliet w swoim czasie. - jego zagadki doprowadzały mnie do szału - Wrócę słyszysz wrócę - gdy wypowiadał te słowa odległość między nami wzrastała. Chłopak oddalał się do mnie powtarzając jedno słowo "wrócę". Byłam kompletnie zdezorientowana. Nie wiedziałam co się dzieje. Rozglądałam się na wszystkie strony z wymalowanym przerażeniem. Nie widziałam nic. Wszystko wokół wirowało. Do moich uszu dochodziło tylko jedno słowo. Skuliłam się zatykając uszy co nie dawało żadnego rezultatu. 
- Nieeeeeee - z bezsilności krzyknęłam z całych sił aby wszystko zagłuszyć. Nastała ciemność. 
Poderwałam się cała mokra z łóżka oddychając głęboko. Chwyciłam się za głowę rozglądając się na wszystkie strony.
- To sen. To tylko sen - powtarzałam sobie uspokajając się. Opadłam na łóżka zamykając oczy. Powoli podniosłam powieki wypuszczając duży haust powietrza. Nagle po pokoju rozbrzmiał dźwięk dzwonka. Odebrałam szybko telefon nie patrząc kto dzwoni.
- Halo? - szepnęłam i podniosłam się łóżka.
- Juliet? Przepraszam za wczoraj - Emily ze skruchą zwróciła się do mnie.
- Nic się nie stało. Mam nadzieję, że u ciebie i Mika jest wszystko dobrze -  odparłam i lekko się uśmiechnęłam.
- Tak a czemu pytasz? - zdziwienie w głosie brunetki lekko mnie zszokowało
- Bo wczoraj byłaś taka rozdrażniona. Myślałam, że się pokłóciliście - coś mi tutaj nie grało. Jeśli u nich jest wszystko dobrze to czemu Emi była taka niespokojna.
- A to, nie  to nic  takiego. - w głosie dziewczyny można było wyczuć lekkie zmieszanie.
- Na pewno? - dopytałam
- Na pewno! Spotkamy się dziś o 18:00? -  dziewczyna nagle zmieniła temat.
- Emily przecież ci mówiłam jestem już umówiona - odparłam
- A no tak. Myślałam, że zrezygnowałaś - odpowiedziała lekko zawiedziona
- Czemu miałabym rezygnować? - spytałam z irytacją w głosie
- Myślałam, że nadal kochasz Harrego - w tym momencie szala się przewróciła.
- Czy ja mam rozpamiętywać go przez całe życie! Żyć w żałobie bo mnie zostawił?! Pogodziłam się z tym i chcę zaznać szczęścia. Przykro mi, że mnie w tym nie wspierasz! Muszę kończyć. - w tym momencie rozłączyłam się i rzuciłam telefonem o ziemię. Czy ja kiedyś o nim zapomnę? Opadłam bez silnie na kanapę wlepiając wzrok w sufit. Po paru minutach spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 14:00.  Lekko się zdziwiłam tak późną godziną. Podniosłam się z kanapy i skierowałam się do łazienki aby wziąć relaksującą kąpiel. Po godzinie opuściłam pomieszczenie i otworzyłam szafę pełną ubrań i zastanawiałam się dobre 15 minut co powinnam nałożyć. W końcu zdecydowałam się na letnią sukienkę. Z uśmiechem na twarzy nałożyłam wybrany strój i skierowałam się do toaletki aby zrobić lekki makijaż. Po wszystkich zabiegach pielęgnacyjnych byłam gotowa na spotkanie. Spojrzałam ostatni raz na godzinę i lekko odetchnęłam. Skierowałam się w stronę drzwi zabierając ze sobą torebkę i kremowy sweterek. Powoli spacerując w stronę parku zatopiłam się we wspomnieniach.
- Hej, jestem Harry - wpatrywałam się w niego jak w obrazek. Byłam sparaliżowana jego wzrokiem. 
- Juliet - odparłam prawie bezdźwięcznie. 
- Juli? Mogę tak na ciebie mówić?  -zapytał niepewnie i posłała mi czarujący uśmiech. Pokiwałam potakująco głową i odwzajemniłam uśmiech.
Na wspomnienie o poznaniu się z Harrym na moich ustach pojawił się uśmiech.  Moim oczom ukazała się ta sama ławka co wczoraj. Powoli usiadłam na niej i spojrzałam w niebo. Granatową płachtę przyozdabiały małe migoczące gwiazdy oraz duży srebrzysty księżyc.
- Popatrz w niebo - wskazał ręką
- Co? - zaśmiałam się - Po co? - dopytałam
- Po prostu spójrz - odpowiedział i chwycił mnie za rękę. Zrobiłam tak jak mi kazał. Opanowując śmiech skierowałam wzrok na ciemne jak atrament niebo.
- A teraz pomyśl o problemach, które cię męczą - odparł i staną za mną kładąc swoje dłonie na moich ramionach. Po wypowiedzianych słowach bruneta w mojej głowie pojawiły się wszystkie przykre sprawy, które mnie męczyły bądź męczą.
- Już? - spytał niepewnie. Pokiwałam potakująco głową. Moje powieki nadal były zamknięte a ciało rozluźnione.
- Teraz otwórz oczy. Wyobraź sobie, że te wszystkie problemy odlatują na księżyc - po tych słowach wybuchłam niepohamowanym śmiechem. Mina Harrego w tym momencie była zabójcza. Szybko opanowując swoje zachowanie próbowałam wyobrazić sobie tą dziwną sytuację.
- A teraz - gdy kontynuował chwycił mój kciuk i uniósł do góry - Możesz te problemy zasłonić - dodał przysłaniając zarazem swoim kciukiem księżyc.
Zaśmiałam  się na to wspomnienie i znów spojrzałam na srebrnego kolegę.
- Juliet? - nagle z rozmyśleń wyrwał mnie Louis. Lekko skierowałam głowę w jego kierunku i posłałam serdeczny uśmiech.
- Hej -  szepnęłam i stanęłam obok niego.
- Usiądziemy? - spytał na co przytaknęłam i razem zajęliśmy miejsce. Po chwili brunet wręczył mi kawę na co podziękowałam i upiłam łyk gorącej cieczy.
- Juli? Mogę tak do ciebie mówić? - na te słowa spojrzałam na niego ze łzami w oczach. - Coś źle powiedziałem? - nagle zauważyłam w jego oczach przerażenie.
- Nie nic się nie stało. Po prostu kogoś mi w tym momencie przypomniałeś -odparłam ocierając mokrą strużkę.
- Kogo? Jeśli mogę spytać. - wpatrywał się we mnie z całą życzliwością i troską.
- Nie warty wspomnienia - szepnęłam i znów upiłam łyk kawy.
- Czyli były - po tych słowach lekko się zaśmiał i popatrzył na mnie.
- Skończona historia - sprostowałam i popatrzyłam w niebo a zaraz za mną Louis.
- Wiesz ktoś mi kiedyś powiedział, że jak popatrzysz w niebo pomyślisz o swoich przykrych sprawach i rzucisz je na księżyc a potem zasłonisz go palcem, problemy odejdą - sama nie wiem czemu to powiedziałam. Zawsze gdy spoglądam na księżyc przypomina mi się ta historia.
- Czy ten ktoś był zdrowy na umyśle? - na te słowa parsknęłam śmiechem wraz z brunetem.
- Chyba nie - odparłam hamując śmiech - chyba nie - tym razem szepnęłam i spuściłam wzrok w dół. W tym momencie chłopak przestał się śmieć i spojrzał na mnie.
- Wszystko w porządku? - zapytał i dotkną mojego ramienia.
- Przepraszam - bąknęłam i wstałam z ławki kierując się w stronę placu zabaw.
- Juli, poczekaj - zignorowałam jego prośbę i powoli usiadłam na huśtawkę. Po chwili dosiadł się do mnie z nieciekawą miną. - Chcesz o tym pogadać? - spytał po chwili ciszy
- Przepraszam cię - szepnęłam i spuściłam głowę w dół.
- Nic się nie stało - odparł i posłała mi serdeczny uśmiech.
- Po prostu kogoś mocno kochałam a ten ktoś mnie zostawił. I teraz nie umiem sobie z tym poradzić - sama nie wiem czemu to powiedziałam. Dlaczego wypaliłam z taką głupotą. Na pewno teraz go przestraszyłam.
- Rozumiem - odparł - Możemy zacząć od nowa,  co ty na to?
- Z miłą chęcią - spojrzałam na niego i zobaczyłam iskierki w oczach. Znów paraliżował mnie swoim spojrzeniem.
- Jestem Louis, a ty? - po tych słowach wyciągną do mnie rękę.
- Juli. Miło cię poznać - odparłam i odwzajemniłam gest.
Po paru godzinach rozmowy zapoznaliśmy się jeszcze bardziej. Imponowało mi, że Louis potrafił być taki szarmancki oraz opiekuńczy. Był zupełnym przeciwieństwem Harrego. Niedawno przeprowadził się do Londynu z małej miejscowości gdzie pracował jako pomocnik na wydziale onkologii. Jego historie na temat chorób były przerażające. Ja zaś opowiedziałam mu o Timim.
- Jesteśmy już na miejscu - odparłam gdy stanęliśmy na przeciw mojego mieszkania.
- Ładny dom - stwierdził i lekko się uśmiechną.
- Dziękuję za miły wieczór - w tym momencie chciałam pocałować go w policzek w podziękowaniu za mile spędzony czas lecz jego głowa przekręciła się w drugą stronę. Musnęłam go delikatnie w kącik ust. Ta sytuacja zaskoczyła nas oboje. Spojrzeliśmy się na siebie i coraz bardziej zmniejszała się odległość między nami. Nasze usta niemalże się stykały. Czułam jego oddech na sobie oraz nieunormowane bicie serca. Złączyłam nasze usta w jedność. Czułam jego delikatny smak oraz czułość. Po paru sekundach oderwaliśmy się od siebie.
- Czy... to ... - Louis zaczął się jąkać. Nie wiedział co powiedzieć był zaszokowany całą tą sytuacją.
- Do zobaczenia Louis - odparłam z uśmiechem i skierowałam się w stronę domu.

...................................................................

Mam nadzieję, że wam się spodoba i za te 7 cudownych komentarzy postarałam napisać trochę dłuższy rozdział. :)

Komentujcie!!!!!