poniedziałek, 23 czerwca 2014

Rozdział 7





 Powiedz dokąd iść, gdy wokół tylko mrok
Kiedy nie mam już nic
Powiedz jak mam żyć, gdy dawno już umarłam
I nie potrafię dziś śnić
Pomóż mi



Mimowolnie moje słone łzy spływały po bladoróżowych policzkach. W jednej ręce trzymałam sfatygowany skrawek papieru a w drugiej telefon. Wpatrywałam się w niego jak zaklęta. Na ekranie wyświetlony był numer chłopaka i zdjęcie. Mój kciuk bezwładnie powędrował na zieloną słuchawkę z ponownym skontaktowaniem się z Harrym. Po kilku sygnałach znów usłyszałam głos sekretarki. Po godzinie siedzenia pod mieszkaniem bruneta sprytnie schowałam telefon do kieszeni, otarłam zamaszyście łzy i wstałam kierując się do samochodu.
- Nie znikniesz z mojego życia tak łatwo - odparłam sama do siebie i wsiadłam za kierownicę. Skierowałam się do domu jego rodziców z myślą, że coś wiedzą. Gdy zaparkowałam pod niewielkim domkiem otoczonym kwiatami poczułam w sercu nadzieję. Bez zastanowienia zapukałam do drzwi i czekałam na odzew. Po paru sekundach otworzyła mi Anne.
- Juliet! Jak miło cię widzieć - kobieta z entuzjazmem mnie powitała lecz nie chciała wpuścić do środka.
- Witam - odparłam z lekkim uśmiechem. - Jest może Harry? - spytałam niepewnie i wychyliłam się aby spojrzeć w głąb mieszkania. Kobieta odwróciła się niepewnie i zaprzeczyła. Sprytnie pożegnała się ze mną i zatrzasnęła przede mną drzwi. Cała w złości i żalu obróciłam się na pięcie i wróciłam do auta. W moich oczach kolejny raz pojawiły się łzy. Uderzyłam bez silnie w kierownicę i oparłam się o nią rozmyślając. Dlaczego on mnie zostawił? Co zrobiłam źle? Czy już mnie nie kocha? Te pytania nie dawały mi spokoju. Bez zastanowienia spojrzałam w okno w którym poruszyła się firanka miałam chore wrażenie, że w niej stał Harry. Nie mogłam tak tego zostawić i w złości wyszłam z samochodu zatrzaskując go z całej siły. Pewnym krokiem ruszyłam w kierunku mieszkania i kilkakrotnie walnęłam pięścią w drzwi. Ku mojemu zdziwieniu od razu otworzono mi je. Anne była lekko zszokowana moim zachowaniem i nie wiedziała jaki ma zrobić w tym momencie ruch. Cała kipiąca we wściekłości spoglądałam na nią.
- Chcę zobaczyć Harrego! - krzyknęłam zaciskając coraz mocniej pięści.
- Kochanie mówiłam ci już, jego tu nie ma - kobieta delikatnie dotknęła moich ramion i posłała nieśmiały uśmiech. Jednym ruchem zrzuciłam jej dłonie i zrobiłam pewny krok do przodu. Anne stanęła mi na drodze i przytrzymała. Spojrzałam w jej oczy i widziałam strach i zaniepokojenie.
- Puść mnie. Proszę - odparłam i zrobiłam krok w tył.
- Nie mogę. Nie mogę - odpowiedziała i zatrzasnęła za mną drzwi. Z bezsilności rzuciłam się na nie waląc pięściami.
- Harry wiem, że tam jesteś! Słyszysz mnie?! Nie zostawiaj mnie! Ja cię kocham! Słyszysz?! Kocham cię i nie poradzę sobie bez ciebie! - krzyczałam bezopamiętania. Łzy leciały mi strumieniem a w sercu czułam pustkę i ból. Zsunęłam się bezsilnie opierając się o drzwi na brudną wycieraczkę. Policzki przyozdabiały czarne strugi tuszu. Place wplątałam w moje blond loki próbując oddychać.  Po paru minutach podniosłam się i ostatkami sił ruszyłam do auta. Cała zapłakana odpaliłam silnik i ruszyłam do domu. Nie byłam w stanie racjonalnie myśleć. Zatrzymałam się na czerwonym świetle i wyłączyłam się ze świata żywych. Przecież mnie kochał. Układało nam się dobrze. Obiecał, że mnie nie zostawi. Mógł nie obiecywać. Mógł nie rozkochać. Mógł nie porzucać. Głośny klakson rozbrzmiał w moich uszach. Lekko potrząsnęłam głową i ruszyłam nie patrzeć na sygnalizator gdy wcisnęłam pedał gazu znów ktoś na mnie zatrąbił. Cała zdezorientowana spojrzałam przed siebie i nie wiedziała o co chodzi. Nie mogłam racjonalnie myśleć. Chcą jak najszybciej dostać się do domu wyminęłam przeszkody na drodze. Po 15 minutach zaparkowałam na parkingu i ruszyłam w stronę mieszkania. Jednym ruchem ręki otworzyłam drzwi i weszłam do przedpokoju. Na dzień dobry ujrzałam komodę pełną zdjęć Harrego  i moich. Cała w bólu złości i smutku zamaszystym ruchem ręki strąciłam wszystkie ramki powodując stłuczenie się szkła. Ogarną mnie wielki szloch, żal i rozpacz. Opadłam na podłogę znów zalewając się łzami. Położyłam się na zimną posadzkę lekceważąc potłuczone szkło. Położyłam delikatnie głowę na płytach i zamknęłam moje zmęczone powieki a place wplatałam we włosy co raz ciągnąc je z całych sił. Bujałam się w prawo i lewo próbując się uspokoić lecz na marne. Z bezsilności zaczęłam krzyczeć co z początku pomagało. Nie wiedząc co ze sobą zrobić zmieniłam pozycję kładąc się tym razem na plecy. Wzrok wlepiłam w sufit wyobrażając sobie twarz chłopaka. Nagle moja dłoń napotkała kawałek szkła. Delikatnie uniosłam go na wysokość swoich oczu i obracałam go delikatnie w placach. Po namyśle uniosłam drugą dłoń ku górze odchylając przy tym rękaw. Powoli dotykając ostrym kawałkiem mojej skóry czułam niepewność. Jednym zamaszystym ruchem ręki pociągnęłam szkłem po nadgarstku powodując wypływ krwi. Strugo spływały po moim przedramieniu tworząc nieregularne kształty. Czułam ból na którym mogłam się skupić. Tylko na tym. Nie myślałam w tej chwili o Harrym. Myślałam tylko o ranie zadanej z miłości i chęci do śmierci. Powoli zamknęłam oczy i kolejny raz narysowałam kreskę na mojej dłoni.



.................................................................................

Z lekkim opóźnieniem ale jest :)

Komentujcie i wyrażajcie opinię mam nadzieję, że się podoba :) 

3 komentarze:

  1. Nieeee!
    Nie można tak! Najpierw wszystko zmierza ku lepszemu, a teraz się to wali...
    Coś czuję, że Harry miał powód uciec, ale nie można sobie robić krzywdy, nawet z miłości. Nie można!
    Napisz coś z choć jednym pozytywnym zdaniem w następnej części, proszę! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm... dość intrygujące, nagle wszystko się odwraca "miało być dobrze a wyszła jak zwykle"
    Mam nadzieję że się wszystko wyjaśni i będzie dobrze ^_^ Bo musi być dobrze, nie może być inaczej :D
    Ale to zależy od ciebie to ty tu jesteś autorką, do niczego cię nie zmuszam ;)
    Powodzenia :*

    Serdecznie zapraszam do siebie:

    http://mojawymarzonahistoria.blogspot.com/

    Za każdy komentarz się odwdzięczam :*

    OdpowiedzUsuń