piątek, 23 maja 2014

Rozdział 3



Znowu Ty z tej ponurej wieży szarych dni,
Kradniesz moje serce, musisz być,
Księciem.
Tylko Ty, mało co i przytaknęłabym,
Tej rutynie co z miłości drwi,
Jesteś
Obok mnie, obok mnie, obok mnie, obok mnie.
...

Zrób co się da, co tylko się da,
Niech nasza bajka trwa,
Chcę jak księżniczka z księciem mknąć po niebie.


Cała blada opuściłam gabinet lekarski. Pierwszym napotkanym widokiem był Harry, który wtulił mnie w swoje ramiona. Gwałtownie oddałam uścisk czując się bezpieczniej. Pojedyncza, zagubiona łza spłynęła po moim aksamitnym policzku.
- Boję się - wyszeptałam nadal kurczowo trzymając się jego kraciastej koszuli. W jego ramionach mogłam znaleźć spokój, bezpieczeństwo i to co było najważniejsze miłość. 
- Wszytsko będzie dobrze. Obiecuję - odpowiedział patrząc prosto w moje szklane oczy.  Powoli oderwał się od mojego drżącego ciała. Posłała słaby uśmiech i podrapał się w tył głowy. Niepewnym krokiem ruszył w kierunku gabinetu gdzie czekał już na niego lekarz. Naciskając na klamkę nie spuszczał ze mnie wzroku. Wiedziałam, że mnie kocha i zrobi wszytsko bym nie cierpiała. Po chwili zniknął za białymi drzwiami a ja bezwolnie opadłam na czerwone krzesło. Deliatnie oparłam moją głowę o ścianę ciężko wzdychając. Moje ciężkie powieki bezwarunkowo się zamknęły. Blade dłonie powędrowały na czoło. A płytki oddech przyspieszył. W myślach liczyłam upływające sekundy, minuty aby zabić czas. Co raz mój wzrok kierował się na białe drzwi z nadzieją, że zaraz ktoś z nich wyjdzie. Kolejne minuty upływały. Mój organizm nie wytrzyał towarzyszującemu mu napięciu. Gwałtownie podniosłam się z krzesła i przemierzałam korytarz w zdłuż i wszerz. Po nie spęłna 15 minutach czekania z gabinetu wyszedł brunet. Na moich ustach pojawił się uśmiech. Podbiegłam do niego bez zastanowienia. Wtuliłam się w utęsknione ciało i zaciągnęłam się zapachem jego koszuli. 
- Wyniki będą lada dzień - odparł i chwycił moją dłoń. Posłałam mu jedynie uśmiech i skierowaliśmy się do sali Timiego. Przez całą drogę milczeliśmy. Oboje potrzebowaliśmy tej odprężającej ciszy. Gdy staliśmy w progu sali koło łóżka chłopca siedziała Emily. 
- Witaj kochana - powiedziałam zbliżając się do dziewczyny. Oplotłam ją swoimi ramionami dodając jej otuchy. 
- Co wy tu robicie? Przecież mówiłam abyś odpoczęła - brunetaka spojrzała na mnie z troską i pokręciła głową. 
- Byliśmy na badaniach. Przy okazji zaszliśmy - ussparwiedliwiłam się i poklepałam dziewczynę po ramieniu. 
- I jak tam młody. Kiedy wychodzisz ze szpitala? Planuję mecz. A przecież drużyna nie może grać bez kapitana - nagle ciszę przerwał Harry, który znalazł się przy łóżku Timiego. Chłopczyk od razu rozweselił się i spojrzał na bruneta z niedowieżaiem. 
- Lekarze nic nie mówiął. Ale pewnie niedługo - odpowiedział podekscytowany. Nie spuszczał wzroku z Harrego. Ta wiadomość dała mu nadziej na nomalne życie. 
- Będziemy powoli się zbierać - mruknęłam niechętnie spoglądając na bruneta. Niepwenie wstałam z krzesełka i spojrzałam na zegarek. Lekko mnie zdziwiła tak późna godzina. Przesiedziałam w szpitalu dobre 4 godziny. 
- Trzymaj się Em - szepnęłam na ucho przyjaciółce poklepując ją przy tym po ramieniu. Gdy opuściłam mury szpitala poczułam ulgę. To miejsce nie kojarzy mi się z niczym przyjemnym. Szare ściany, obskurne poczekalnie. Dobijająca atmosfera. Na samą myśl o tym przeszły mnie ciarki.
- Zimno ci? - zapytał z troską Styles gdy zauważył na moim ciele gęsią skórkę. Lekko pokiwałam głową i spojrzałam na niego z uśmiechem na ustach. W milczeniu spacerowaliśmy przez park, który był zupełnie spustoszały. Po wyczerpującej przechadzce usiedliśmy na najbliższą z ławek. Wokół nas roztaczało się bezkresne czarne niebo, który rozświetlały pojedyncze gwiazdy. Jedyny blask dawał księżyc w którego się wpatrywałam rozmyślając.
- Nad czym tak myślisz? - spytał nagle chłopak oplatając mnie swoim ramieniem.
- O nas. O tym co będzie. O chorobie - odparłam spuszczając głowę gdy wypowiadałam ostatnie zdanie. Przez parę sekund bawiłam się moimi palcami gdy nagle przykryła je ręką Harrego. Mimowolnie się wzdrygnęłam i spojrzałam na chłopaka.
- Jesteśmy szczęśliwi, będziemy szczęśliwi i nie jesteśmy chorzy - odpowiedział śmiejąc się przy tym. Lekko parsknęłam śmiechem i oparłam głowę o jego ramię.
- Wyników jeszcze nie było - ciągnęłam dalej. Ta cała sytuacja zżerała mnie od środka. Miałam pewne przeczucie, które nie było najlepsze.
- Ale ja wiem, że będą pozytywne. Juli kocham cię i zwykła, głupia choroba tego nie zmieni. Będę z tobą do końca jeśli tego zechcesz. Nigdy cię nie zostawię - te słowa dodały mi mocy. Poczułam się silniejsza i bardziej pewna siebie. Delikatnie musnęłam jego malinowe usta czekając na jego ruch. Długo to nie trwało bo chłopak od razu wpił się w moje usta. Jego dłonie błądziły po moich plecach a moje palce utkwiły w jego lokach. Czułam się jak w niebie. Gdy z niechęcią odsunęliśmy się od siebie obdarzyłam go uśmiechem i wtuliłam się w jego ciepłe ciało. Razem wpatrywaliśmy się w srebrzysty księżyc jak zahipnotyzowani.
- Mam pomysł. -  powiedział entuzjastycznie chłopak i wstał gwałtownie z ławki. Lekko się zdziwiłam ale zrobiłam to samo.
- Popatrz w niebo - wskazał ręką
- Co? - zaśmiałam się - Po co? - dopytałam
- Po prostu spójrz - odpowiedział i chwycił mnie za rękę. Zrobiłam tak jak mi kazał. Opanowując śmiech skierowałam wzrok na ciemne jak atrament niebo.
- A teraz pomyśl o problemach, które cię męczą - odparł i staną za mną kładąc swoje dłonie na moich ramionach. Po wypowiedzianych słowach bruneta w mojej głowie pojawiły się wszystkie przykre sprawy, które mnie męczyły bądź męczą.
- Już? - spytał niepewnie. Pokiwałam potakująco głową. Moje powieki nadal były zamknięte a ciało rozluźnione.
- Teraz otwórz oczy. Wyobraź sobie, że te wszystkie problemy odlatują na księżyc - po tych słowach wybuchłam niepohamowanym śmiechem. Mina Harrego w tym momencie była zabójcza. Szybko opanowując swoje zachowanie próbowałam wyobrazić sobie tą dziwną sytuację.
- A teraz - gdy kontynuował chwycił mój kciuk i uniósł do góry - Możesz te problemy zasłonić - dodał przysłaniając zarazem swoim kciukiem księżyc. Następnie uczyniłam to samo nieporanie zamykając przy tym jedno oko.  W tym momencie poczułam pewną ulgę. Nagle wszystkie problemy odeszły, zniknęły. Powoli skierowałam swój wzrok na chłopaka. Wpatrywałam się w niego przez dobrą minutę. Następnie bez zastanowienia wtuliłam się jego ciało. Tej nocy uświadomiłam sobie, że potrzebuję go 24 godziny na dobę. Jestem od niego uzależniona. Nie potrafię bez niego funkcjonować. Nie potrafię bez niego żyć.
- Dobra chyba czas się zbierać - tą błogą chwilę przerwał jego romantyczny głos. Niechętnie przytaknęłam i razem skierowaliśmy się w stronę mojego domu.

~~*~~
- Będę tęsknić - odparłam całując bruneta na pożegnanie.
- Ja również - dodał i obdarował mnie pocałunkiem. Odprowadziłam Harrego wzrokiem i po chwili weszłam do mieszkania. Po zamknięciu drzwi oparłam się o nie delikatnie i odetchnęłam z zadowoleniem. Gdy przechodziłam obok komody spojrzałam na zdjęcia ustawione na półce. Powoli przejechałam po ramkach gdzie widniałam razem z Harrym. Leniwym krokiem udałam się do łazienki na relaksacyjny prysznic a następnie odpłynęłam w błogi sen.

Kilka dni później

Cała w skowronkach krzątałam się po mieszkaniu. Te ostatnie dni spędzone z brunetem były cudowne. Czułam się jak w bajce, która nigdy się nie kończy. Od dawna nie zaznałam takiego szczęścia. Mimo całej zaistniałej sytuacji z Timim potrafię funkcjonować dzięki niemu. Powoli przyzwyczajam się do myśli, że zabraknie w śród nas tego małego urwiska ale gdyby nie Harry zachowywałabym się inaczej. Nagle po mieszkaniu rozległ się dźwięk telefonu. Szybkim krokiem podeszłam do stolika i spojrzałam na numer. Na mojej twarzy pojawiło się zaszokowanie gdyż nie miałam go zapisanego. Odebrałam i niepewnie odparłam halo.
- Witam z tej strony szpital onkologiczny. Mamy pani wyniki badań. Zapraszam po odbiór - piskliwy głos pielęgniarki rozległ się w słuchawce.
- Dziękuję za informacje - odparłam i się rozłączyłam. W jednym momencie moje serce zabiło mocniej. Odłożyłam ostrożnie telefon w to samo miejsce co wcześniej i usiadłam na kanapie. Nie wiem czemu ale przewidywałam najgorsze. 


Rzeczywistość i marzenie
Muszą się wciąż o nas bić.
Naszą bajkę pisz codziennie,
Skrytą w prozie zwykłych dni.


.........................................................................................................

I jest 3 rozdział. Mam nadzieję, że się podoba i komentujcie. Do następnego :)

5 komentarzy:

  1. Oj, oj, oj! Trzymasz czytelników w niepewności, nieładnie :P Chciałbym już wiedzieć, co z tymi wynikami, chciałbym, żebyś uchyliła ciut więcej tajemnicy! :) Coś czuję, że sielanka się niedługo skończy, że jest między nimi za idealnie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Baaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaardzo faaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaajne!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. tak nie wolno ! jachce wiedziec co dalej !
    swietny :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Aż żal nie skomentować i powturzyć ci po raz kolejny że masz dziewczyno potencjał i talent :* To wspaniała mieszanka, masz możliwości i tego Ci życzę :)
    Rozdział wyszedł Świetne szkoda że już się skończył :<
    Z niecierpliwością czekam na następny :*

    Serdecznie zapraszam wszystkich do siebie:

    http://mojawymarzonahistoria.blogspot.com/

    Za każdy komentarz się odwdzięczam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurczę kurczę kurczę! Ja mam nadzieję, że ona nie jest chora, bo ja się wtedy załamie!
    Harry mnie rozwalił z tym księżycem xd hahahaha. Cały Styles, ale on tu jest boski! <3
    Spodobało mi się to Twoje opowiadanie :-D naprawdę świetnie piszesz, a czyta się to genialnie. Gratuluję :-*

    Jeśli masz ochotę to zapraszam do siebie, jest dopiero prolog i pierwszy rozdział no i oczywiście bohaterowie :-)

    http://right-now-one-direction.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń