poniedziałek, 12 maja 2014

Rozdział 1

Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca
albo cymbał brzmiący.
  Gdybym też miał dar prorokowania
i znał wszystkie tajemnice,
i posiadał wszelką wiedzę,
i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił.
a miłości bym nie miał,
byłbym niczym.
  I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją,
a ciało wystawił na spalenie,
lecz miłości bym nie miał,
nic bym nie zyskał.
  Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
  nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
  nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
  Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma. 

Wszystko powiadasz? Czy taka miłość się zdarza? Czy ona w ogóle istnieje? Cały świat jest stworzony aby kochać? Kochać na wieki? Pod tymi słowami kryje się uczucie, które jest nam wszystkim nieznane. Nawet jeśli zasmakujesz jej. Nigdy nie doznasz jej w pełni. Miłość, którą darzysz jedyną osobę nawet o tym nie wiedząc. Zrobisz dla niej wszystko. Poświęcisz się dla niej w całości aby mogła po prostu oddychać. Aby po prostu istniała. Wystarczy ci jedynie jej obecność obok ciebie. Nie musi się odzywać, nie musi robić niezwykłych rzeczy. Pragniesz aby była.
-Juliet? - paraliżujący głos rozbrzmiał po pomieszczeniu - Co robisz? - nagle poczułam jak ktoś delikatnie pieści wgięcie w mojej szyi.
-Nic takiego - odparłam gwałtownie zamykając lekko sfatygowaną książkę.
- Widziałem, że coś piszesz - nagle jego ciepła ręka powędrowała w jej kierunku. Nie mogłam pozwolić aby przeczytał jej zawartość i natychmiast odsunęłam ją w kąt biurka. - Tajemnica? - zapytał pokazując szereg swoich biały zębów. Delikatnie pokiwałam głową i zagryzłam dolną wargę. Silne dłonie Harrego powędrowały na moją talię a ja rozpuściłam się w jego objęciach. Obdarowywał mnie delikatnymi pocałunkami tak, że pragnęłam więcej i więcej. Stał się moją kokainą od której się uzależniłam. Stałam się jak narkoman który nie chce iść na odwyk. Nie chce aby odebrano mu to dla kogo żyje. A żyje dla swojej miłości.
- Harry? - powiedziałam z trudem opanowując emocje, które targały mną od środka na wszelkie możliwe strony. Brunet jednie zamruczał na znak, że mnie słucha doprowadzając moją osobę do jeszcze większego szału. - Jestem umówiona z Emily. Muszę iść. - zakomunikowałam i oderwałam się z trudem od chłopaka.
- Nie możesz tego przełożyć? - zapytał z nadzieją i spojrzał na mnie swoimi zielonymi oczami w których mogłam zatonąć.
- Planowałyśmy to od soboty - na znak pocieszenia posłałam mu uśmiech i wyminęłam delikatnie. Harry na koniec chwycił mnie za rękę i wyszeptał, że będzie tęsknił. Niechętnie opuściłam jego mieszkanie i udałam się do domu mojej przyjaciółki. Rozumiałyśmy się jak siostry. Nikt nie mógł mi jej zastapić. Sama obecność Em dodawała mi otuchy i pomagała w podejmowaniu ważnych oraz błachyh decyzji. Gdy byłam już na miejscu delikatnie zapukałam do masywnych drzwi i czekałam sokojnie na wpuszczenie. Po chwili rozsadłam się na wygodnej kanapie i popijałam gorącą herbatę.
- Juli muszę ci coś powiedzieć - ton dziewczyny nie zapowiadał nic przyjaznego. Szybko odstawiłam kubek na szklany stolik i dosiadłam się do brunetki obejmując ją ramieniem. Emi jedynie odetchnęła głęboko i nie czekając na moje zapytanie co się stało zaczęła mówić.
- Mój brat jest chory. - odparła i wtuliła się w mój kremowy sweterek. Delikatnie odgarnełam moje blond loki które przysłaniały mi twarz i potarłam ją o ramię.
-Ems to nie koniec śwata. Ludzie chorują. Za tydzień wyzdrwieje. - chciałam ją jak najlepiej pocieszyć aby nie była smutna. Nigdy nie mogę parzeć jak inni ludzie cierpią.
- Nie rozumieć Juli. On ma raka. Pieprzonego raka płuc. - zaszlochała a na mojej twarzy pojawił się szok. - On ma tylko 15 lat - po tych słowach wtuliła się we mnie niczym dziecko a jej łzy moczyły moje ubranie. Nie wiedziałm co odpowiedziec. Moje ciało objął paraliż. W jednym momencie mój świat runął. Mały Timi, którego traktowałam jak brata jest chory i mogę go stracić. Nie to niemożliwe.
- Słuchaj Emily on z tego wyjdzie. Jest silny. Nie znam silniejszego chłopaka jakim jest Tim. Rozumiesz? Ma dla kogo żyć! Ma dla kogo kochać! Ma nas. I to jest najważniejsze - w jednym momencie zrozumiałam, że muszę być silna. Muszę być twarda aby pomóc Em przejść przez to wszystko. Aby miała we mnie wsparcie. Lekko potrząsnęłam jej ramionami aby się opamiętała. Dziewczyna lekko przetarła oczy  i kiwnęła głową.
- Obyś miała rację - dodała i chwiejnym krokiem wstała z kanapy. - Teraz idę do szpitala porozmawiać z lekarzem prowadzącym - zakomunikowała i skierowała się do przedpokoju.
- Mam iść z tobą? - zapytałam maszerując za nią. Oplotłam się ramionami i pocierałam dłońmi aby wydobyć odrobinę ciepła. Delikatnie oparłam się o framugę i przyglądałam się jak Emi nakłada czarne botki.
- Nie poradzę sobie. Pewnie Harry na ciebie czeka - odparła gdy wyciągnęła rękę po skórzaną kurtkę. Jej delikatny uśmiech przysłoniętymi łzami powędrował w moją stronę a ja odwzajemniłam go. Opuściłam mieszkanie wraz z dziewczyną a na pożegnanie dodałam jej otuchy uściskiem. Cała w nerwach ruszyłam do domu aby oderwać się od tego wszystkiego. Idą ulicą, mijając wszystkich ludzi którzy podążali bez celu zdałam sobie sprawę, że moje, nasze życie jest kruche i delikatne. Pod wpływem sekundy może zawalić się nasz cały świat. Codziennie budząc się z rana dziękuję Bogu, że po prostu żyję. Że jestem szczęściarą, która może otworzyć oczy i oglądać to wszystko co kocha. Może cieszyć się każdą chwilą, którą wykorzystała maksymalnie. Niczego nie żałuję. Niczego nie zazdroszczę. Niczego nie chcę. Ja jedynie cieszę się, że mogę tu być i żyć wśród ludzi, których kocham.

 Miłość nigdy nie ustaje,
[nie jest] jak proroctwa, które się skończą,
albo jak dar języków, który zniknie,
lub jak wiedza, której zabraknie.
  Po części bowiem tylko poznajemy,
po części prorokujemy.
  Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe,
zniknie to, co jest tylko częściowe.
  Gdy byłem dzieckiem,
mówiłem jak dziecko,
czułem jak dziecko,
myślałem jak dziecko.
Kiedy zaś stałem się mężem,
wyzbyłem się tego, co dziecięce.
  Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno;
wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz:
Teraz poznaję po części,
wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany.
  Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy:
z nich zaś największa jest miłość. 

..................................................................................................

W rozdziale jest zawarty I List do Koryntian 

A więc  witam was w pierwszym rozdziale tego opowiadania. Mam nadzieję, że wam się spodoba i nie zanudziłam was wstępem. Akcja na pewno będzie ciekawsza gdy się rozkręci. Wykorzystałam fragment Pisma Świętego nie przypadkowy. To jest mój ulubiony fragment i idealnie pokazuje całą sytuację zawartą w opowiadaniu. Rozdziały będą dodawane nieregularnie. Czekam również na zwiastun.

A więc komentujcie :)

 

7 komentarzy:

  1. świetne urzycie listu do koryntian . Świetnie on tu pasuje. Podoba mi się ten rozdział .
    czekam na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  2. Niesamowity początek! Styl, emocje, nakreślenie sytuacji - perfekcyjne! Słodko-gorzka historia, zalążek świetnie zapowiadającej się opowieści :) Mamy tu prawdziwą miłość, przyjaźń, strach, ból, cierpienie, chorobę... Tyle antagonizmów czekających na rozwinięcie! Proszę, nie każ długo czekać na kontynuację i utrzymuj tak wysoki poziom :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Juz nie mogę doczekać się nastepnego rozdziału. Ten jest super. ;* pozdrawiam i życzę ci weny kochana ;**
    PS. Kiedy bd następny?

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział i jeszcze ten list :) już nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiesz co? Pierwszy raz spotykam się z czymś takim. List do koryntian świetnie tu pasuje, czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  6. Okropnie nie mogłam się wczoraj doczekać tego rozdziału. Nie wiem dlaczego, ale miałam wrażenie, że to opowiadanie będzie ciekawe. Niestety, aby dziś nie chodzić jak zombie musiałam wcześniej iść spać i się nie załapałam, ale za to jestem dziś! Czytam i jestem zachwycona!
    Co prawda wizja tego, że już w pierwszym rozdziale dowiadujemy się o chorobie osoby, która jest ważna dla głównej bohaterki wcale mi się nie podoba, ale to taki mały szczególik.
    Podoba mi się twój styl pisania jest taki lekki i bez zbędnego naciągania co dziś się często zdarza.
    Wielkiego plusa ode mnie masz za ten fragment z Biblii. Również bardzo go lubię ;)))
    Coś czuję, że kiedy akcja się rozkręci to stanie się moim ulubionym opowiadaniem ;D
    Pozdrawiam i życzę weny!
    Przy okazji zapraszam do mnie: i-am-taken.blogspot.com
    oraz blog z recenzjami: recenzje-starlight.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. I list do Koryntian....musiałam go czytać na przedstawieniu kiedyś xD lol
    Ale tutaj świetnie pasuje, oddaje całokształt opowiadania.
    Po tym co zaserwowałaś na blogu Beaty i Pauliny od razu wiedziałam, że ta historia będzie ciekawa, nie z tego świata! :D Nie pomyliłam się...każdy wers, każdą linijkę, każde słowo czytałam z mega ekscytacją.
    Twój styl jest lekki i przyjemny. Błędów raczej nie robisz co tylko umila czytanie.
    Wszystko jest takie jak powinno być. Miłość, przyjaźń, ból, śmierć...wszystko się łączy w niesamowitą całość.
    Kocham już to opowiadanie i zajmuje u mnie jedno z czołowych miejsc najlepszych historii <3
    Pozdrawiam
    Patty xx

    JEŚLI MASZ CZAS I CHĘCI, ZAPRASZAM DO MNIE:
    http://you-are-next-liam.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń