wtorek, 20 maja 2014

Rozdział 2



Nasze wspólne marzenia to My. 
  ...
Razem wszystko przetrwamy,
nawet złe dni.

Chcę tu zostać i zawsze z Tobą być
nawet kiedy będzie źle.
Chcę tu zostać, bo bez Ciebie to
nie mam siły, by dalej żyć.


Wskazówki zegara wybiły 9:00. Aromatyczny zapach kawy rozniósł się po kuchni. Spieczone grzanki energiczne wyskoczyły z tostera. Tupot stóp rozbrzmiał po całym mieszkaniu kierując się na piętro. Skrzyp drzwi wybudził mnie do końca. Mimowolnie odwróciłam się w stronę hałasu i ujrzałam Harrego. Stał w samych spodniach od dresu trzymając tackę ze śniadaniem. Lustrowałam jego ciało z dokładnością do milimetra. Jego idealnie wyrzeźbione ciało przyprawiało mnie o dreszcze. Chłopak powoli zbliżał się do mnie. Na jego ustach widniał uśmiech, który skradł mi serce. Brunet ostrożnie umieścił tackę na szafce nocnej a następnie wtulił się swoim ciepłym ciałem we mnie. 
- Mogę budzić się tak codziennie - odparłam po minucie ciszy. Wplątałam moje delikatne palce w jego idealne loki. 
- Nie kuś - zamruczał. Jego ciepłe wargi muskały moje ramię wprowadzając mnie w nieopisaną rozkosz. Lekko zachichotałam wymigując się od kolejnych pieszczot. 
- Co masz na myśli? - zapytałam niepewnie patrząc w jego zielone jak łąka oczy. 
- Powiedz tylko słowo a to zrobię - powiedział bez wahania. Moje ciało zastygło. Nie mogłam wydusić z siebie ani jednego słowa. 
- Harry, wybacz ale za wcześnie - w końcu z moich ust wyleciało jedno sensowne zadanie. Przyglądałam się z uwagą na rekcję bruneta. Nie chciałam go skrzywdzić tym co przed chwilą usłyszał. Po prostu nie chcę się śpieszyć. 
- Rozumiem - szepną i podniósł się z łóżka. Na mojej twarzy pojawił się lekki grymas. Niechętnie sięgnęłam po kubek letniej już kawy  i upiłam łyk. 
-Jesteś zły? - zapytałam niepewnie. 
- Na ciebie? Nawet jeśli bym chciał to nie potrafię - nagle zalała mnie fala deszczy. Jego słowa wzbudzają we mnie nieokiełznane uczucia. Jesteśmy ze sobą półtora roku a nadal nie potrafię się do tego przyzwyczaić. Posłałam mu uśmiech, który natychmiast odwzajemnił. 
- Idziesz dziś do Timiego? - Harry nie patrząc na mnie czekał na odpowiedź. Był zajęty doborem odpowiedniego stroju na dzisiejszy dzień. Dokładnie przeglądał półki swojej garderoby przeczesując burzę loków na głowie. 
- Powinnam ale nie wiem czy będę miała czas - odparłam zrzucając z siebie ciepłą kołdrę.
- Jesteś u niego codziennie. Odpuść sobie choć raz - nagle jego wzrok powędrował na mnie. Lustrował moje zachowanie i czekał na jakikolwiek ruch lub gest.
- Tim to mój brat. Kocham go i chcę być z nim do końca - powiedziałam stanowczo a moje usta zacisnęły się w cienką rurkę. 
- Nie Juli. Tim to nie jest twój brat. Ty sobie to wmówiłaś. On ma siostrę Emily. To ona powinna się nim zajmować całą dobę. Nie Ty! - ostatnie dwa słowa wypowiedział ostro. Zatrzasną z hukiem szafkę i wpatrywał się tępo w moją osobę. 
- Chyba nie zdajesz sobie sprawy z tego co mówisz. Emily i Timiego traktuję jak rodzinę. Są moimi najbliższymi osobami. Nie chcę ich stracić. Byli ze mną od samego początku i chcę aby byli do końca. Rozumiesz! - nie wytrzymałam. Moje hamulce puściły. Wykrzyczałam mu prosto w twarz co miałam do powiedzenia. Nagle miły sielankowy poranek przerodził się w sprzeczkę. 
- Przepraszam. Nie powinienem tego mówić. Po prostu jestem zazdrosny. Wybaczysz mi? - powolnymi krokami zbliżał się do mnie próbując opanować moje emocje. Jego silne dłonie oplotły moją talię a zagłębienie pomiędzy szyją a barkiem zostało wypełnione jego brodą. Delikatnie kołysał mną w prawo i w lewo wprowadzając mnie w san melancholij. Po paru sekundach moje dłonie powędrował na jego plecy pokonując wędrówkę to w górę to w dół. 
- Nie gniewam się. Tylko... tylko się martwię Timim - odparłam po paru minutach gdy oderwaliśmy się od siebie. 
- Jak on się czuje? - reakcja Harrego lekko mnie zaszokowała. Przed chwilą chciał ograniczyć moje spotkania w szpitalu a teraz pyta o stan chłopczyka. 
- Jest źle. Lekarze mówią o cudzie. Rak jest w zaawansowanym stadium - mój głos lekko się załamywał. Łzy cisnęły mi się do oczu. Nie mogę znieść myśli, że za parę miesięcy nie będzie z niam tego kochanego urwisa. 
- A jak się czuje Emily? - dodał gdy jednym ruchem kciuka wytarł łzę z mojego policzka.
- Jest załamana. Stara się tego nie okazywać przy Timim. Chce mu pokazać, że jest silna - powiedziałam już trochę pewniej. 
- Życie jest okrutne. Obiecaj mi, że ty na to świństwo nie zachorujesz - ujął moją twarz w swoje dłonie i wypowiedział te słowa patrząc mi w oczy. Nagle do mojej głowy wpadł genialny pomysł. Nie mogę stracić Harrego. Nie może nas rozdzielić choroba. A wczesne wykryte stadium daje szanse na przeżycie. 
- Idziemy się zbadać - wykrzyczałam cała w skowronkach.
- Jak to się przebadać? Po co? -  od razu można było zauważyć, że brunet jest lekko zmieszany. Jego dezorientacja dodawała mu uroku osobistego i urzekła moje serce. 
- Po co czekać aż rak nas zaatakuje. My zaatakujemy jego. Pójdziemy się przebadać aby mieć większe szanse na przeżycie. Rak wykryty wcześnie jest uleczalny - świergotałam jak skowronek. Byłam gotowa, pełna zapału i entuzjazmu. 
- To kiedy pierwsza wizyta - na te słowa moje serce się uradowało. Byłam gotowa w tej właśnie chwili wyjść  i pójść do szpitala onkologicznego. Zamiast tego złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku pokazując jak na tym mi zależy. Gdy po chwili oderwaliśmy się od siebie wyszeptałam nieme dziękuję na co znów połączył nas pocałunek. 

~~*~~*~~
-Hej. Jak się czujesz urwisie? - z przylepionym uśmiechem na utach weszłam na oddział dziecięcy do sali numer 10. W łóżku leżał blady chłopiec podłączony do całej aparatury. Plastikowe kabelki oplatały każdy skrawek jego ciała ograniczając przy tym ruchy. Po przyjmowanych lekach jego organizm jest wyczerpany. Włosy wypadły po kilku sesjach chemioterapii a uśmiech znikł za murami szpitala. 
- Juli ! Jak dobrze, że jesteś - krzyknął na mój widok a w moim sercu zagościła radość. 
- Masz gościa - odparłam spoglądając na drzwi w których stał Harry. 
- O hej! Myślałem, że mnie nie odwiedzisz - na ustach chłopczyka pojawił się jeszcze większy  sztuczny uśmiech. Spojrzałam na bruneta, który stał obok szpitalnego łóżka i widziałam ból, żal, smutek. Nie był gotowy na ten widok. Nie był gotowy aby zobaczyć śmierć. 
- Słuchaj smyku. Teraz idziemy z Harrym na badania. Zaraz do ciebie wrócimy. Wytrzymasz? - całą formułkę mówiłam z przylepionym uśmiechem na ustach. Delikatnie muskałam rękę Tmiego i czekałam na odpowiedź. 
- Jasne - krzyknął cały zadowolony. Powoli kierowałam się z Harrym do wyjścia. Ostatnim rzutem oka spojrzałam na chłopczyka, który wpatrywał się w nas z zadowoleniem. Byłam pod wielkim zaskoczeniem, że Timi tak przeżywa dobrze tą całą chorobę.  Pokazywał, że jest silny i będzie silny do końca. Powoli się zbliżaliśmy pod gabinet. Ręce bezwładnie mi się trzęsły. Aby dodać mi otuchy Harry objął mnie w pasie i szepną, że wszystko będzie dobrze. Spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem pokazując, że to mi pomaga. Niepewnie usiadłam na plastikowym krzesełku i oczekiwałam na wywołanie. Czas dłużył się niemiłosiernie. Bezwiednie tupałam prawą stopą o posadzkę. Po chwili ręka Harrego spoczęła na moim kolanie prosząc abym przestała. 
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz - odparł i pocałował mnie w czoło.
- Skąd u ciebie ten optymizm? -zapytałam zszokowana 
- Bo wiem, że jestem zdrowy. Nic mi nie jest dopóki jesteś przy mnie - odpowiedział z iskierkami w oczach. 
- Kocham cię - po tych słowach moja ręka powędrowała w stronę bruneta gładząc jego policzek. Wpatrywaliśmy się tak przez dobrą minutę. Nagle drzwi gabinetu się otworzyły. Lekko się wzdrygnęłam i skierowałam się w tamtą stronę. 
- Juliet Lawson - ciepły głos doktora rozniósł się po korytarzu. Powoli podniosłam się z krzesła wpatrując się w mężczyznę w białym kitlu. 
- Zapraszam - dodał schodząc z przejścia. Niepewnie ruszyłam w kierunku gabinetu. Ostatni raz spojrzałam na Harrego, który obdarował mnie uśmiechem i wypowiedział cicho Kocham Cię. Tak abym mogła usłyszeć.

Chcę przy Tobie umierać i rodzić się.
Chociaż czasem mnie ranisz, o nie nie
to i tak wybaczam Ci.

Chcę tu zostać i zawsze z Tobą być
nawet kiedy będzie źle.
Chcę tu zostać, bo bez Ciebie to
nie mam siły
...
 Nie mam siły,by żyć bez Ciebieeee.

..............................................................................................

Przepraszam, że tyle czekaliście ale nie miałam czasu. Teraz trochę znalazłam i szybko coś wyskrobałam. Mam nadzieję, że Wam się podoba :) Drugi rozdział też nic ciekawego nie wnosi. Ale te wasze komentarze dodały dla mnie takiego kopa, że sam uśmiech na usta się cisnął. Mam nadzieję, że i ten rozdział skomentujecie :) 

I taka mała niespodzianka mamy zwiastun :) 



Dziękuję Lunie z Bajkowy Zwiastunów za wykonanie go :) Piszcie co sądzicie.

6 komentarzy:

  1. Tak przypadkowo przeglądałam strony z imaginami o 1D I tam natrafiłam na twoje opowiadanie, które było genialne, po czym znalazłam się tutaj i jedyne co mogę powiedzieć , to to , że masz talent. Opowiadanie jest genialne, mimo iż ma tylko dwa rozdziały, to i tak wciąga i sprawia , że nie możesz doczekać się następnego. Mam nadzieję, że rozdział 3 pojawi się już wkrótce . Pozdrawiam x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS: zapraszam do siebie , mój blog nie jest tak genialny jak twój , ale mam nadzieje , że ci się spodoba
      http://tell-me-something-what-i-do-not-know.blogspot.com/

      Usuń
  2. Świetny rozdział :) a zwiastun *-* aż nie mogę doczekać sie kolejnych rozdziałów ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. geniusz ! Serio ! Bardzo mi się podoba twój blog .

    ps. świetny zwiastun :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo, bardzo fajny. Nie mogę doczekać się moment kiedy wszystko się rozkręci ;)
    Zapraszam do mnie: i-am-taken.blogspot.com
    recenzje-starlight.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Życie toczy się swoim rytmem i tak jest właśnie w Twoim opowiadaniu :) Podoba mi się, że budujesz nastrój, skupiasz się na szczegółach, które tworzą codzienność! Mam nadzieję, że kolejne rozdziały będą równie przemyślane - dzięki temu mam w głowie pełny obraz głównych bohaterów, którzy są kimś więcej, niż wymysłem wyobraźni... :)

    OdpowiedzUsuń