Now I see fire inside the mountain
I see fire burning the trees
And I see fire hollowing souls
I see fire blood in the breeze
And I hope that you'll remember me
I see fire burning the trees
And I see fire hollowing souls
I see fire blood in the breeze
And I hope that you'll remember me
Leżałam bezwładnie na kanapie wlepiając swój wzrok w telefon z wyświetlonym numerem Harrego. Biłam się z własnymi myślami jaką podjąć decyzję. Dziś chłopak wyjeżdżał. Zostawiał przeszłość i chciał zacząć nowe życie. Nowe życie ze mną. Ale czy ja tego chciałam? Może powinnam ratować mój związek z Louisem? Byłam rozbita na miliony kawałków, które nie mogą się złożyć w jedność. Nagle po mieszkaniu rozbrzmiał dzwonek. kompletnie zszokowana poderwałam się z łóżka i ruszyłam aby otworzyć nieproszonemu gościowi. Wypuściłam powoli powietrze z ust i nacisnęłam niepewnie na klamkę. Przede mną staną Lou próbując uniknąć mego wzroku.
- Louis ja cię przepraszam - zaczęłam czując żal widząc go w takim stanie.
- Daruj sobie Juliet - odparł i spojrzał na mnie z wyrzutem. W tym momencie do moich oczu napłynęły łzy. - Przyszedłem po resztę moich rzeczy - dodał i czekał aż przepuszczę go w progu. Kiwnęłam jedynie głową i odsunęłam się robiąc przejście dla chłopaka. Podążałam za nim chcąc coś mu powiedzieć, odezwać się lecz w moim gardle tkwiła wielka gula, której nie mogłam przełknąć. Stanęłam naprzeciwko szafy wpatrując się co robi chłopak.
- Przestań - szepnął ładując kolejną bluzkę do torby.
- Przecież nic nie robię - odparłam roniąc kolejną łzę
- Przestań płakać - sprostował odwracając się tym razem do mnie. Staliśmy twarzą w twarz wpatrując się w siebie.
- Kochasz go ? - zapytał powodując u mnie zszokowanie. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, nie potrafiłam wydusić z siebie ani słowa. Pokiwałam jedynie głową powodując zaśmianie się u Louisa.
- Teraz wiem jak się czułaś gdy osoba, którą kochasz wbiła ci nóż w serce. A ty mimo tego nadal ją kochasz - po tych słowach moja dusza rozdarła się na pół. Byłam jak rozbite szkło w całości trzymało mnie jedynie ciało. Kolejne słone łzy poznawały moje policzki.
- Przepraszam - znów bezsensowne słowo padło z moich ust.
- Nie mogę cię winić za to, że kogoś kochasz. Nie mogę cię zmusić abyś mnie pokochała - odparł chwytając walizkę w dłoń. Podszedł do mnie ujmując moją twarz w dłoniach. Jego zimne usta delikatnie dotknęły mojego czoła a uszy oplótł rżący głos układając się w słowa "Kocham cię" zacisnęłam mocno powieki powstrzymując kolejne fale łez. Gdy uniosłam delikatnie powieki chłopaka już nie było. Opadłam bezsilnie na podłogę nie wierząc w to co się dzieje. W to jak zachował się Louis. Nie zasługiwał na to co go spotkało. Po paru chwilach do moich uszy doszedł dźwięk komórki. Odebrałam leniwie telefon czekając na rozpoczęcie rozmowy.
- Juli! - usłyszałam jedynie krzyk w słuchawce.
- Tak? - szepnęłam i podniosłam się z zimnej podłogi.
- Gdzie jesteś? - w tym momencie rozpoznałam, że rozmawiam z Emily.
- W domu - zakomunikowałam
- Zaraz będę - powiedziała stanowczo i rozłączyła się
Rzuciłam telefon na fotel obserwując dokładnie gdzie upada. Położyłam się na sofę i czekałam na przyjście Emi. W tym czasie zadecydowałam, że zostaję w Londynie. Kocham Harrego ale nie mogę być z nim nie po tym co mi zrobił. Uświadomił to mi Louisa tym jak postąpił ze mną. Po pół godzinie czekania na dziewczynę ujrzałam ją stojącą nade mną.
- Co ty wyprawiasz? - podniosła na mnie ton powodując zmianę mojej pozycji.
- Nie rozumiem? - zdziwiłam się i czekałam na wyjaśnienia.
- Czemu ty jeszcze tu siedzisz? Czemu się nie pakujesz? - dziewczyna nie dawała za wygraną - Zostaw Louisa i jedź na lotnisko - dodała siadając na fotel.
- Nie jestem już z Louisem! - krzyknęłam - Zadowolona? Zawsze tego chciałaś!
- Co? Jak to? - na twarzy Emily malowało się zdziwienie.
- Zdradziłam go z Harrym gdy był na delegacji - wyjaśniłam. - A on a on nadal mnie kocha - w tym momencie znów roniłam kolejne łzy.
- Łoł tego się nie spodziewałam - powiedziała brunetka zdejmując swój płaszcz. - Nie spodziewałam się tego po Louise. Zaskoczył mnie.
- Jak ja mam pojechać teraz z Harrym nie wiadomo gdzie nie wiedząc co działo się z nim przez te ostatnie dwa lata ? - w tym momencie czekałam na wyjaśnienia dziewczyny.
- Niech stracę. Harry miał raka - te słowa wmurowały mnie totalnie.
- Jak to miał raka ? - zapytałam nie wierząc w to co słyszę.
- Dowiedział się o tym gdy robiliście badania. Było z nim źle. Lekarze nie dawali najmniejszych szans. Jedyną kliniką gdzie znalazł nadzieję była klinika w Watford. Wyjechał tam nie chcąc od ciebie litości i tego abyś cierpiała po jego śmierci. Moim zadaniem było pomóc ci zapomnieć o nim. O to mnie poprosił. Dostawał codziennie od ciebie listy, które przynosiła mu jego matka. Płakał gdy je czytał. Pamiętasz jak zostawiłam u ciebie Timiego a potem przyjechałam smutna? Dowiedziałam się, że Harry ma jedynie miesiąc. A potem jak przyłapałaś mnie na sprawdzaniu klinik? Okazała się cud i Harry miał coraz lepsze wyniki...
W tym momencie nie słuchałam dalej Emily tylko wybiegłam z domu biegnąc w stronę lotniska. Zrozumiałam ile dla niego znaczyłam. Kochał mnie tak mocno abym przez niego nie cierpiała. Wypatrywałam taksówki aby szybciej dostać się na lotnisko. Nagle pojazd zatrzymał się tuż naprzeciw mnie a ja sprytnie wsiadłam do auta. Wydukałam adres i spojrzałam na zegarek uświadamiając sobie, że pozostało mi jedynie 20 minut. Gdy dotarłam na miejsce wysiadłam jak oparzona biegnąc w stronę frontowych drzwi. Znajdowałam się w głównym hangarze rozglądając się na wszystkie strony. Nagle moim oczom ukazała się brązowa czupryna.
- Harry ! - krzyknęłam z całych sił na co chłopak się odwrócił. Zaczęłam biec w jego stronę a nagrodą było wtulenie się w jego ciepłe ciało.
- Kocham cię - szepnęłam na co odpowiedział namiętnym pocałunkiem.
Natychmiastowo otworzyłam oczy dysząc z całych sił. Po moim czole spływały krople potu. Rozejrzałam się nerwowo po pokoju nie wiedząc co się dzieje. Spojrzałam na chłopaka leżącego koło mnie na co samoistnie się uśmiechnęłam. Wtuliłam się w jego idealne ciało zaciągając się jego zapachem. Wetknęłam mój spiczasty nosek w brąz loki a moje serce spowolniło rytm wiedząc, że jestem bezpieczna.
- To sen. Szalony sen - odparłam i nadal oddałam się w krainę Morfeusza.
...................................................................................
Mam nadzieję, że takie zakończenie Was zaskoczyło. Jeśli tak bardzo dobrze :) o to chodziło.
A więc to ostatni raz gdy dodaję tutaj rozdział. Chcę Wam bardzo podziękować za wszystkie komentarze, obserwacje, wyświetlenia. To wiele dla mnie znaczy. Niestety nie jestem dobra w pożegnaniach.
Mama nadzieję, że Wam się podobało bo mi bardzo :)
Może kiedyś znów coś napiszę ale na razie muszę się z Wami pożegnać :)