Nie zapomnę jak obudziłam się
I chociaż obiecałeś nie było Cię
I chociaż obiecałeś odszedłeś w cień
I chociaż obiecałeś nie było Cię
I chociaż obiecałeś odszedłeś w cień
-Tim! Jestem gotowa! - nagle mój głos rozbrzmiał po pokoju. Skierowałam się do salonu aby zabrać chłopca na obiecany spacer lecz zastała mnie pustka. Z lekkim przerażeniem w oczach rozglądałam się po pomieszczeniu z obawą, że zgubiłam chłopca. Bez zastanowienia pobiegłam do sypialni potykając się o własne nogi. Popchnęłam mocno drzwi a moim oczom ukazał się chłopczyk. Z dużą ulgą odetchnęłam i opadłam na ziemię z lekkim uśmiechem.
- Timi nie strasz mnie tak więcej - odparłam i usiadłam koło niego pocierając o ramię.
- Przepraszam ale strasznie mi się nudziło - burkną i spojrzał prosto w moje oczy.
- Nic się nie stało - dodałam i zauważyłam pogięte zdjęcie w dłoniach bruneta. - Co tam masz? - spytałam wyciągając rękę w stronę papierka.
- Zdjęcie. Znalazłem pod łóżkiem - w tym momencie chłopiec rozwiną fotografię a moim oczom ukazał się Harry. - Czemu go nie ma? Uciekł? - pytania Tima powodowały u mnie ból. Hamowałam się na wszelkie sposoby aby nie uronić ani jednej łzy.
- Wyjechał - odpowiedziałam sucho i czekałam na reakcję.
- A kiedy wróci?- chłopiec nie dawał za wygraną dopytywał się o najmniejsze szczegóły. Odetchnęłam głęboko zabrałam zdjęcie z rąk chłopca i odłożyłam na szafkę. Powoli podniosłam się z łóżka i wyciągnęłam dłoń w stronę chłopca.
- Niedługo - wyszeptałam sama wierząc w kłamstwo. Timi zeskoczył z kanapy i oboje wyszliśmy z pomieszczenia. Słoneczny dzień pozwolił mi zapomnieć o incydencie z rana i zachęcał do cieszenia się z życia. Zajęłam miejsce w pobliskim parku relaksując swoje zesztywniałe ciało czujnie spoglądając na bawiącego się malca na placu zabaw. Odchyliłam delikatnie głowę w stronę nieba i posłałam delikatny uśmiech w stronę chmur. Po paru minutach moja ręka powędrowała w stronę torebki wydostając z niej kartkę i długopis. Zamrugałam kilkakrotnie i wypuściłam duży haust powietrza. Poobracałam długopis zastanawiając się co napisać. W głowie miałam tysiąc myśli na minutę.
Listy numer 300
Harry
Kłamię wciąż kłamię i wierzę, że wrócisz. Kłamstwa mnie otaczają. Niszczą mnie od środka.
- Juliet? Tak? - nagle z rozmyśleń wyrwał mnie męski głos. Podniosłam delikatnie wzrok ku górze chcąc ujrzeć osobę, która prawdopodobnie mnie zna. Moim oczom ukazał się przystojny brunet powodując szybsze zabicie serca. Lekko się opanowałam i uniosłam kąciki ust do góry.
- Tak, Louis. Prawda? - zapytałam dla pewności i podsunęłam się aby udostępnić trochę miejsca.
- Dobrze zapamiętałaś - chłopak zajął koło mnie miejsce i spoglądał na moją sylwetkę. - Jeszcze raz przepraszam za ten wypadek - odparł i podrapał się niezręcznie w tył głowy.
- Nic się nie stało. Gapa ze mnie i tyle - sprostowałam i oboje parsknęliśmy śmiechem. Nagle poczułam dziwne mrowienie wewnątrz mojego ciała a dłonie trzęsły się bez opamiętania. Próby opanowania się szły na marne. W głowie miałam milion myśli, wyobrażeń na sekundę.
- To może w ramach rekompensaty umówisz się ze mną na kawę? - gdy Louis wypowiadał te słowa można było usłyszeć w nim niepewność. Obawę, że się nie zgodzę.
- Z miłą chęcią - odparłam bez jakiegokolwiek zastanowienia.
- To jutro o 18:00? - dopytał i podniósł się z ławki - tutaj - dodał po chwili
- Jasne - przytaknęłam a po chwili brunet zginą mi z horyzontu. W tym momencie na usta nasuwał mi się uśmiech. Chciałam krzyczeć z radości i skakać bez opamiętania. Zorientowałam się, że przez dłuższy czas trzymam w reku zmiętolony kawałek papieru. Zajęłam dotychczasowe miejsce i rozwinęłam papier.
Lecz teraz z tym kończę. Odcinam się od ciebie. Zaczynam życie od nowa. Życie bez CIEBIE! Żegnaj.
Juliet
Nagle poczułam ulgę. Zerwałam z przeszłością, która mnie dręczyła. Chcę teraz zacząć od nowa. Żyć pełną piersią. Jemu się udało. Odszedł. Teraz kolej na mnie. Czas stawić czoła przeciwnościom i zaznać szczęścia u boku innego.
- Timi - krzyknęłam aby odnaleźć chłopca w tłumie rozszalałych dzieci. Brunet ze spuszczoną głową przyszedł na ławkę i z grymasem na twarzy spojrzał na moją osobę. - Musimy wracać - odparłam i chwyciłam go za rękę.
- A wrócimy tutaj jutro? - zapytał z nadzieją i czekał uparcie aż nie odpowiem.
- Jasne, jeśli tylko zechcesz - odpowiedziałam i razem ruszyliśmy w stronę domu.
Gdy oboje stanęliśmy pod drzwiami mojego mieszkania na podjazd wjechał dobrze znany mi samochód. Z auta wysiadła Emily wraz z Mikiem. Chłopiec cały w skowronkach podbiegł do siostry i utulił ją ze wszystkich sił. W trójkę podeszli do mnie dziękując za opiekę nad chłopcem.
- Emily możemy porozmawiać - odparłam zapraszając ją do domu.
- Yyy jasne. Mike zabierzesz Tima do domu. Juli mnie potem odprowadzi - dziewczyna nie czekając na potwierdzenie weszła do przedpokoju rozglądając się uważnie.
- Na co tak się przyglądasz? - zapytałam ze zdziwieniem
- Kiedyś tu było pełno zdjęć - odparłam dotykając pustej półki.
- Właśnie kiedyś - sprostowałam i ruszyłam do salonu. Wygodnie rozsiadłyśmy się na kanapie chwilę milcząc.
- A więc o czym chciałaś porozmawiać? - na twarzy dziewczyny można było znaleźć zniecierpliwienie.
- Nie wiem od czego zacząć. - zaczęłam ze zmieszaniem na twarzy bawiąc się pierścionkiem na palcu.
- Najlepiej od początku - parsknęła i czekała na kolejną dawkę informacji. Nie wiem czemu ale zachowanie Emily było jakieś oschłe. To nie była ona. Coś musiało się stać na tym wyjeździe razem z Mikiem. Coś czego nie chciała mi powiedzieć.
- Poznałam chłopaka. Ma na imię Louis. Zaprosił mnie na randkę. Jutro. - wypowiedziałam na jednym tchu i czekałam na reakcję dziewczyny.
- Mam nadzieję, że się nie zgodziłaś - nagle w oczach Emi można było zobaczyć złość.
- Czemu miałam się nie zgodzić? - zapytałam z lekkim zaszokowaniem
- A co z Harrym ? Zostawisz go tak ? - te słowa dobiły mnie doszczętnie. Słowa wypowiedziane z ust dziewczyny która była mi bardzo bliska.
- Przypominam, że to on mnie zostawił! Bez żadnego słowa wyjaśnienia! Ułożył sobie życie na nowo z inną a mnie ma gdzieś! - cała zapłakana krzyczałam na cały pokój nie mogąc się opanować.
- Nic nie wiesz! - nagle głos brunetki mnie ocucił. Teraz nic nie rozumiałam
- To wytłumacz mi to! - w tym momencie miałam pustkę w głowie.
- Przepraszam ale muszę iść - nagle do moich uszu doszedł dźwięk zatrzaskujących się drzwi. Opadłam mimowolnie na łóżko roniąc przy tym łzy. Czy ja się kiedyś od niego uwolnię? Czy zaznam szczęśliwego życia? Za każdym razem gdy wstaję i chcę iść dalej ktoś podstawia mi nogę. I dlaczego tym kimś jest Harry?
........................................................................................................
Nareszcie nowy rozdział. Po wakacjach wróciłam z pustą głową więc dlatego taki ni jaki.
Ktoś tu jeszcze zagląda? Bo wydaje mi się, że nie. A szkoda.
Komentujcie!!!